Strona Główna
  Rozdziały
  Bohaterowie
 
oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

PokeFic

Dołączcie do unii, dziewczęta, i razem powiedzcie "Równa Płaca za Równą Pracę".

Susan B. Anthony

VIII Feministka

Niewielkie lampki rozstawione w kątach podziemnego korytarza oświetlały Pawłowi drogę. Bieg do komnaty pełnej prehistorycznych Pokémonów wydawał mu się trwać całą wieczność. Para złodziei w białych strojach z pewnością doganiała go.

Paweł był pewien, że czeka dzień pełen emocji. Podejrzewał jednak, że wpływ na to będzie miała walka z Kamilem, liderem Stadionu w Kielcach. Wyruszył on na kilkudniową podróż w pobliskie Góry Świętokrzyskie, zostawiając pustą salę i kilkudziesięciu chętnych do zdobycia odznaki. Podobnie jak kilka innych osób, Paweł wyruszył w góry na poszukiwania lidera.

Radość ze spotkania z Kamilem nie trwała długo. Nie dość, że pierwsza runda meczu wydawała się stracona dla Charmandera a Kamil obraził zdolności bojowe Pawła, to walka została przerwana. Eksplozja z pobliskiego szczytu mocno zaniepokoiła lidera.

Teraz chłopak wiedział dlaczego. I na dodatek, był z tego powodu szczęśliwy. Być może była to jedyna okazja by złapać wymarzonego Kabutopsa.

* * *

Kamil nie miał tego dnia szczęścia. Jego od dawna oczekiwane wakacje zostały przerwane przez kiepskiego trenera, a jeden z dwójki bandytów zdołał wbiec do jaskini. Mężczyzna nie pamiętał, żeby ktoś poza liderami w Kielcach wiedział o istnieniu podziemnej komnaty.

Naprzeciwko niego stała wysoka, dwudziestokilkuletnia dziewczyna. Miała długie, kasztanowe włosy i bladofioletowe oczy. Długie nogi pokrywały luźne czarne spodnie, a na ramionach białej marynarki z długim, sięgającym aż do brody kołnierzykiem wisiały słuchawki. Z uszu zwisały kolczyki w kształcie ćwierćnuty.

-Może twojemu koledze udało się mnie ominąć – powiedział niskim głosem Kamil – ale ciebie zatrzymam.

-Ja wcale nie chcę wchodzić do środka – cicho stwierdziła dziewczyna. – Hydro ma złapać wszystkie Pokémony, a ja – zawiesiła na chwilę głos – ja mam wyeliminować liderów, którzy będą starali się mu przeszkodzić. Banda Mocnych Wojowników potrzebuje pieniędzy za rzadkie Pokémony...

Kamil podrapał się w brodę, zastanawiając się, jak silna jest jego przeciwniczka.

* * *

Słońce wskazywało, że nadeszła już godzina piętnasta. Tomek i Wojtek przemierzali przedmieścia Łodzi w poszukiwaniu silnego Pokémona, który mógłby pomóc chłopakowi w nadchodzącym meczu o Odznakę Ciemnicy.

-Dobra, zbierzmy to razem – zaproponował Tomek. – Mam już typ trawiasty i typ wodny, a także latający w rezerwie.

-Czyli, jeśli chcesz trzymać się swoich planów – powiedział Wojtek – to teraz pora na typ ognisty albo elektryczny. Taki masz wybór, jak chcesz mieć nudną, zbalansowaną drużynę. Albo dżokera. Zdecydowałeś już, jaki powinien mieć typ?

-Typ dżokera to ważna decyzja. Nie mogę jej podjąć tak po prostu. Pozostałe pięć typów zapewnia balans w drużynie, a dżoker – szósty Pokémon – powinien dawać konkretną przewagę nad jakimś typem albo posiadać ważną umiejętność.

-Spearow lata, Lotad pływa a Bulbasaur może się wspinać Dzikim Pnączem. Specjalna umiejętność odpada – dowiódł Wojtek.

-Więc postarajmy się złapać typ ognisty albo elektryczny – zakończył Tomek. Schował do kieszeni swojej ciemnozielonej lekkiej bluzki KomKoma w identycznym kolorze. Podjął ostateczną decyzję w kwestii stroju. Zawsze musiał nosić tę bluzkę i granatowe dżinsy, a na lewym nadgarstku czarne rzemyki. Jak powszechnie było wiadomo, by być rozpoznawalnym trenerem, trzeba było nosić cały czas ten sam ubiór.

* * *

Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spodni dwa Pokéballe. Jednocześnie, naciskając przycisk, powiększyła je i rzuciła przed siebie. Każdy z nich opuścił inny Pokémon.

Pierwszy miał przynajmniej półtora metra wzrostu, okrągłe uszy, ogromną paszczę i fioletową skórę. Kamil od razu zauważył, iż był to Loudred. Drugi z nich był niewielki, o błękitnym ciele w kształcie i wielkości dużej gruszki i dużych, czarnych oczach. Mały, biały dziobek oraz szerokie, duże skrzydła przypominające wyglądem chmurę albo watę dodawały mu uroku. Pokémon-ptaszek słodko zaćwierkał.

-Długo nie mogłem rozpoznać Swablu – powiedział z wyższością Kamil – bo dawno nie spotkałem nikogo tak bezmyślnego, by użyć go przeciwko mnie. Jeśli tego nie wiesz, w Kielcach trenujemy Pokémony skalne, które są odporne na typy normalne i skuteczne przeciwko latającym.

-Oszczędzaj ślinę – odparła cicho, ale gniewnie dziewczyna – na błaganie mnie o litość, kiedy z tobą skończę.

Kamil głośno przełknął ślinę. Nie spodziewał się po niej takiej pewności siebie i opanowania. Pomyślał o chłopaku, który wyzwał go wcześniej.

-Ten dzieciak, który wbiegł do jaskini też twierdził, że nie mam szans. A jednak nieźle go załatwiłem! Zaraz pokażę ci jak, dziewczynko! – Kamil wyciągnął z luźnego bordowego swetra dwa pomniejszone Pokéballe.

-Nie jestem już małą dziewczynką, Sabriną – powiedziała członkini BMW. – Jestem Pani Dźwięku.

* * *

Paweł dojrzał na końcu krętego korytarza błękitną poświatę. Według tego, co mówił Kamil, światło to rzucały reflektory rozlokowane we wnętrzu komnaty. Chłopak wbiegł do środka, wyczerpany.

To, co zobaczył w środku przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Komnata miała wysokie, okrągłe, fluorescencyjne sklepienie. Z pionowych ścian wystawały błyszczące bladym światłem kryształy. Cały środek jaskini zajmowało ciemne jezioro. Na jego powierzchni unosiło się kilka sztuk czegoś, co przypominało Pawłowi odwrócone do góry dnem brązowe miski.

Jedna z tych rzeczy podniosła się do góry. Ponad powierzchnię wody uniosły się trzy pary żółtych szczypiec oraz duże czerwone oczy na czarnym ciele. Brązowa część okazała się tylko twardym pancerzem na plecach. Kabuto, prehistoryczny Pokémon-trylobit ujawnił się.

Paweł był wyjątkowo uszczęśliwiony. Kabuto ewoluował w Kabutopsa, Pokémona z jego marzeń. Otrzymał szansę od losu, jakiej nie miał przed nim prawie nikt. Zapomniał, że jest ścigany...

-Finneon, ruszaj – wykrzyknął ktoś za plecami Pawła. Chłopak obrócił się. Za nim stał jeden ze złodziei, których spotkał na górze. Miał gładko uczesane, blond włosy i okulary w kwadratowych oprawkach. Z wyjątkiem słuchawek na ramionach, miał identyczny strój jak jego partnerka o dużym biuście.

Z Pokéballa złodzieja wyszedł mały Pokémon-ryba. Miał podłużne, granatowe ciało z błękitnym podbrzuszem, różową płetwą ogonową i brunatnoczarnymi oczami. Kilka spośród dziesiątek Kabuto spoglądało na niego.

-Finneon, użyj Podmuchu! Przepędź je do jednego brzegu jeziora – nakazał mężczyzna. Paweł zdecydował się działać.

-Najpierw będziesz musiał pokonać mnie! – wykrzyknął do przestępcy. Mężczyzna spojrzał na niego z lekceważeniem.

-Początkujący trener przeciwko członkowi Bandy Mocnych Wojowników, wielkiemu Hydro? Możesz mnie pokonać tylko śmiechem.

Paweł skrzywił się. To był już drugi raz tego dnia, gdy ktoś go wyśmiewał. Stwierdził, że jego Pokémony, mimo zmęczenia walką, muszą coś udowodnić.

-Charmander, wybieram cię – wykrzyknął Paweł, rzucając Pokéball. Ze środka wyszła ognista jaszczurka, ciężko dysząc. Chłopak pomyślał, że Pokémon nie zdążył dojść do siebie po rzezi, jaką przeszedł przez Gravelera Kamila...

-Ja wybieram... – zaczął Hydro. Widząc, że Finneon obrócił się w kierunku Charmandera, przerwał. – Ty dalej używaj Podmuchu, mamy robotę. Poliwhirl się tym zajmie.

Z Pokéballa Hydro wyszedł okrągły Pokémon, o około półtora metra wzrostu. Miał duży tułów, dłonie i stopy, ale jego ręce i nogi były chude jak patyki. Zdawał się nosić białe rękawiczki. Na kulistym tułowiu znajdowały się oczy, piorunujące gniewem, oraz ogromna biało-czarna spirala. Poliwhirl zabulgotał.

-Poliwhirl, ty z nim walcz, a ja zamontuję siatkę na Kabuto – nakazał Hydro. Szybko pobiegł do brzegu, gdzie Finneon spychał Pokémony-trylobity. Posłuszny typ wodny skinął głową.

Paweł był pewien, że ta walka będzie ciężka. Przewaga typu i poziomu ewolucji była po stronie przeciwnika. Poliwhirl wystrzelił ze środka spirali na brzuchu dziesiątki błękitnych, błyszczących baniek. Chłopak poznał, że to atak Bańkopromienia.

-Charmander, Żar nie zadziała na niego dobrze. Musimy użyć Drapania!

Pokémon-jaszczurka rzucił się z pazurami na nadlatujące bańki. Dwa trafienia skutecznie odrzuciły go do tyłu. Hydro, przyglądający się kątem oka walce uśmiechnął się.

-Używasz ataku tylko dlatego, że jest silniejszy albo skuteczniejszy? Nie masz pojęcia o taktyce. Żar zniszczyłby wszystkie bańki bez problemu – stwierdził mężczyzna. Zaczął rozwieszać na brzegu jeziora sieć podobną do tej na ryby.

Poliwhirl zaczął wirować wokół własnej osi wykonując odmachnięcia rękami. Bulgotanie dochodzące od niego przybrało na sile. Po chwili Pokémon bandyty wystrzelił nad siebie strumień wody, która zawisła w powietrzu i pojedynczymi kroplami spadała na ziemię. Paweł zastanowił się, jaki atak wykonał Poliwhirl. Widząc zastanawiającego się chłopak, Hydro przerwał na chwilę gwizdanie by wykrzyknąć „Taniec Deszczu”. Paweł uderzył się lekko dłonią w czoło.

-Charmander, to osłabia siłę ataków ognistych. Musimy użyć Drapania!

Charmander, odczuwając atak Bańkopromienia i walkę z Kamilem, wyskoczył naprzeciw Poliwhirlowi bardzo powoli. Pokémon przestępcy uniknął ataku odskokiem w lewo i wypuścił ze środka spirali kolejny Bańkopromień. Charmander po uderzeniu zachwiał się i wpadł do jeziorka. Paweł szybko wycofał go do Pokéballa. Poliwhirl zaklaskał z radości.

Woda uformowana Tańcem Deszczu zdawała się nie wyczerpywać. Kropla spadła na nos chłopca.

* * *

Kamil ze zdenerwowaniem obserwował Loudreda. Po raz kolejny Pokémon Pani Dźwięku otworzył szeroko paszczę, używając ataku Rozgłosu.

-Graveler, Omanyte, unik! – nakazał mężczyzna.

Czteroręki kamienny Pokémon, Graveler, uskoczył w bok. Jego bystre oczy nie przestawały nawet na chwilę obserwować nadciągającego ataku. Ciemnoszara, kanciasta powierzchnia jego ciała połyskiwała w słońcu.

Na jednym z ramion Gravelera usadowił się niewielki Pokémon. Spoza dużej, kremowej, ślimaczej muszli wystawały tylko duże, błyszczące oczy i kilka jasnoniebieskich macek. Niewinny wygląd tego prehistorycznego Pokémona często mylił przeciwników Kamila.

-Graveler, Skalny Pocisk! Omanyte, Wodna Broń!

Graveler podniósł jedną z rąk do góry. Z dłoni wydobywało się słabe, jasnoszare światło. Po chwili, skalny Pokémon ściskał już w garści sześcienną, gładką skałę. Strumień wody z macek Omanyte’a i Skalny Pocisk zostały wystrzelone w Loudreda równocześnie.

-Załatw to silnym Rozgłosem – spokojnie powiedziała Pani Dźwięku. Loudred szeroko otworzył paszczę, wypuszczając jasnofioletową falę. Po zderzeniu, wszystkie trzy ataki znikły, nie zadając nikomu obrażeń.

Kamil nie mógł nadziwić się mocy Rozgłosu. Atak typu normalnego był w stanie zrównoważyć siłę dwóch ataków, w tym jednego skalnego. W dodatku, dziewczyna nie użyła jeszcze Swablu, który całą walkę spoczywał na ramieniu partnera.

Lider podjął ostateczną decyzję – nadszedł czas na użycie najsilniejszego ataku. Wstrząsy wystarczyły do pokonania godzinę temu Charmandera tego dzieciaka, pomyślał Kamil. W terenie górzystym atak ten był dodatkowo znacznie silniejszy.

-Graveler, użyj Wstrząsów! – nakazał mężczyzna.

Kamienny Pokémon zaczął uderzać nogami w ziemię z całej siły. Wokół niego na ziemi zaczęły pojawiać się szczeliny. Pani Dźwięku wciągnęła przed siebie prawą rękę. Zaczęła machać w lewo i prawo wyciągniętym palcem wskazującym. Kamil natychmiast zrozumiał gest.

-Natychmiast przestań! – wykrzyknął mężczyzna. Pokémon przestał uderzać w ziemię. Zaskoczony, spojrzał pytająco na swojego trenera.

-Wytłumaczę ci to, Graveler – zwróciła się do typu kamiennego członkini BMW. – Wstrząsy wywołują drgania gruntu. Zazwyczaj nie jest to problemem, ale w tym momencie...

-Pod nami jest podziemna komnata pełna Kabuto – dokończył Kamil. – I jeszcze ten dzieciak z Charmanderem.

-Zapomniałeś o Hydro – włączyła się dziewczyna.

-Jeśli chodzi o mnie, to może zostać zasypany – stwierdził mężczyzna. Sabrina lekko się uśmiechnęła. Nie wydawała się zainteresowana losami partnera.

-Wstrząsy to atak ziemny, więc i tak nie zadziałałby, gdyby Swablu wzbił się w powietrze – powiedziała Pani Dźwięku, zakładając na uszy słuchawki dźwiękoodporne. – Sądziłam, że zdarza ci się czasem myśleć, ale widocznie za dużo wymagam od mężczyzn... Swablu, Śpiew!

-Przerwijcie mu! – rozpaczliwie nakazał Kamil, zatykając uszy.

Swablu otworzył szeroko swój biały dziób. Lider, choć nie słyszał żadnego dźwięku, wiedział, iż w tym momencie Pokémony na polu walki doświadczają wyjątkowej melodii, która usypia wszystkich słuchaczy. Graveler zwinął się w kulkę, kładąc się do drzemki. Omanyte wyskoczył w kierunku Pokémona-ptaka. Używając swoich macek do ataku Owinięcia zatkał dziób Swablu. Wodna Broń prehistorycznego stworka z niewielkiej odległości znokautowała typ latający.

Sabrina zdjęła słuchawki, które znowu spoczęły na jej ramionach. Spokojnie wycofała Swablu do Pokéballa. Kamil odsłonił uszy. Graveler drzemał, a Omanyte, najsłabszy z jego Pokémonów, stał naprzeciwko Loudreda.

-Jakim sposobem Loudred nie usnął?! – wykrzyknął zdziwiony lider.

-To umiejętność charakterystyczna dla wszystkich osobników jego gatunku, Dźwiękoodporność – powiedziała dziewczyna. – Uodparnia go na wszystkie oparte na głosie ataki, na przykład Śpiew. Twój Graveler nie ma tyle szczęścia... Loudred, Stąpnięcie na Omanyte’cie!

-Omanyte, Skorupa! – rozpaczliwie nakazał Kamil. Pokémon-amonit posłusznie wsunął oczy i macki do wnętrza spiralnego pancerza.

Loudred z sadystycznym, szerokim uśmiechem raz po raz uderzał skorupę Omanyte’a. Kamil wiedział, że nawet typ kamienny nie wytrzyma ataku normalnego o takiej sile.

-Omanyte, użyj Wodnej Broni, by obudzić Gravelera!

Pokémon posłusznie wypuścił z lekki strumień wody w kierunku zwiniętego w kulkę partnera. Kamil użył Pokéballa, by wycofać obolałego stworka z pola walki, myśląc o jego poświęceniu i duchu walki, mimo niskiej mocy. Graveler, odczuwając atak Omanyte’a skuteczny zarówno przeciw jego typowi kamiennemu, jak i ziemnemu, rozwinął się i powstał na nogi. Loudred i Sabrina nie wydawali się zadowoleni takim obrotem spraw. Kamil uśmiechnął się, mogąc kontynuować walkę.

* * *

Tomek, ukryty za rogiem budynku, z zainteresowaniem przyglądał się wielkiemu i szerokiemu na pół metra Pokémonowi. Jego ciało złożone było z trzech stalowych, szarych kulek, z których na każdej znajdowało się jedno okrągłe oko. Od każdej kulki odstawał magnes w kształcie podkowy. Typ stalowo-elektryczny, Magneton, toczył zaciętą walkę na jednej z łódzkich ulic.

Chłopak uśmiechał się w duchu. Złapanie wyewoluowanego Pokémona – jak wykładano w Akademii dla Przyszłych Trenerów, Magneton powstaje z Magnemite’a – z pewnością dałoby Tomkowi przewagę w meczu. W dodatku typ elektryczny byłby skuteczny przeciw wodnej Carvanha’i.

Magneton używał raz za razem Elektroszoku – jednego ze słabszych ataków elektrycznych. Jego przeciwniczka uskakiwała przed kolejnymi jaskrawożółtymi wyładowaniami. Była to Nidoran samica, żeński odpowiednik Nidorana złapanego tydzień wcześniej przez Patryka. Miała jasnofioletową, niemalże niebieską skórę, duże uszy, z zielonym wnętrzem, niewielki róg pełen trucizny na głowie Duże czerwone oczy ze złością spoglądały na przeciwnika. Małe wąsiki po podniesieniu ukazały dwa duże, błyszczące siekacze. Pokémon-królik miał też okrągły, niewielki tułów z kilkoma czarnymi cętkami i poruszał się na czterech nóżkach.

Magneton na chwilę przerwał ataki. Nidoran wystarczyło to do przejęcia inicjatywy. Najpierw użyła Warczenia. Typ elektryczny, lewitując nad ziemią, cofnął się kilka centymetrów z przerażenia. Następnie, Nidoran podkuliła przednie nóżki. Silnie wybiła się z ziemi, celując w Pokémona-magnes tylnymi kończynami. Atak Podwójnego Wykopu znokautował Magnetona. Wszystkie jego oczy zamiast źrenic ukazywały litery X. Elektryczny typ wpadł do otwartej studzienki kanalizacyjnej, podczas gdy Nidoran miękko opadła na chodnik. Wydawała się zła, że nie może jeszcze mocniej uderzyć przeciwnika.

Tomek wyskoczył zza budynku. Podwójny Wykop, atak typu walczącego, był skuteczny tak na Pokémony stalowe jak i mroczne, trenowane przez Marka. W dodatku Nidoran wydawała się zajadłą wojowniczką.

-Słyszysz mnie, wyzywam cię do walki! – wykrzyknął do stworka, wskazując palcem.

Samiczka prychnęła na Tomka. Najwyraźniej nie polubiła go. Chłopak zdecydował się złapać ją choćby po to, by zrobić jej na złość.

-Myślisz co robisz? – zapytał Wojtek, który podszedł do brata. – To typ trujący, nie elektry... - chłopak przerwał, widząc wściekłość w spojrzeniu Nidorana.

-Lotad, wybieram cię! – krzyknął Tomek, rzucając Pokéball. Ze środka wyszedł Pokémon-nenufar, głupkowato się śmiejąc. – Użyj Absorpcji!

Nidoran uśmiechnęła się, widząc nadlatującą szybko szarą kulkę energii. W ostatnim momencie odsunęła się spokojnie, by sprowokować Lotada. Ten jednak nie zwrócił na nią żadnej uwagi, ciągle naśmiewając się. Nidoran wydawała się emanować wściekłością, widząc nonszalancję przeciwnika.

-Lotad, Wodny Puls z całej siły! – nakazał Tomek.`

Pokémon-nenufar podniósł przednie nóżki w powietrze. Przed jego szeroko otwartymi ustami uformowała się kula wirującej wody w kolorze morza. Kiedy zamknął buzię, atak wystrzelił w kierunku Nidorana z ogromną prędkością`. Tomek zauważył, że jest to najlepiej wykonany przez Lotada Wodny Puls, jaki widział.

Nidoran nie zastanawiała się nawet chwili. Szeroko otworzyła pyszczek uwalniając serię jasnofioletowych, błyszczących igieł. Wojtek powiedział nazwę „Trujące Strzały”. Tomek przypomniał sobie, że tego ataku użył Qwilfish Liwii na Turtwigu Norberta. Pokémon-żółw nie miał problemów z uniknięciem go.

Tym razem, Trujące Strzały trafiły nie w Lotada a w Wodny Puls. Tomek z przerażeniem odkrył, że przedziurawiona kula zaczyna stopniowo rozpadać się i zwalniać. Nidoran użyła Podwójnego Wykopu, by zniszczyć nadciągający atak. Uśmiech Lotada zniknął, za to Pokémon-króliczka wydawała się szczęśliwa.

Z ust Nidoran wyleciało kilkadziesiąt jasnoróżowych igieł – Trujące Strzały. Lotad został trafiony kilkanaście razy w liść na głowie. Wojtek powiedział, że atak trujący zadziałał dobrze na typ trawiasty Pokémona Tomka. Nidoran szarżowała na przeciwnika. Tomek wycofał Lotada tuż przed trafieniem Podwójnym Wykopem.

Trujący Pokémon tryumfował. Nidoran warczała z radości. Tomek nie był szczęśliwy z powodu przegranej z dzikim stworkiem. Jego szansą na wygraną pozostawał Bulbasaur.

-Wyjdź, Bulba. Mamy robotę –powiedział Tomek, rzucając przed siebie Pokéball. Z czerwonego światła wyłonił się trawiasty Pokémon.

-Masz farta – stwierdził Wojtek. – Trujący typ Bulbasaura daje mu odporność i na Trujące Strzały i Podwójny Wykop. Ale trawiasty sprawia, że trucizna działa na niego obojętnie zamiast nieskutecznie.

-Wracaj lepiej do szkoły. Znam takie podstawy – zdenerwował się Tomek. Pomyślał, że jego brat nie ma pojęcia o prawdziwej walce i o tym, że typy Pokémonów nie decydują o wygranej.

* * *

Paweł szeroko otworzył oczy. Kropla przypomniała mu podobną sytuację z czasów Akademii dla Przyszłych Trenerów, kiedy miał dwanaście lat.

Przez cały dzień niebo pokryte było chmurami. Pojedyncze krople spadały na twarz Pawła. Zajęcia odbywały się na boiskach miejskich w okolicy Dołów. Paweł denerwował się, wyraźnie przegrywając walkę z Tomkiem. Jego wypożyczony Pokémon-ognisty lis o sześciu ogonach, Vulpix, przegrywał z typem trawiastym, Bellsproutem. Stworek Tomka, o głowie w kształcie małej, żółtej gruszki i ciałku podobnemu do korzeni. Pokémon ten co chwila atakował Ostrym Liściem, wystrzeliwanym z dwóch listków na rękach. Żaden z Żarów Vulpixa nie dochodził celu – ciałko Bellsprouta było za wąskie.

-Przestań używać Żaru, Paweł – rozkazała z wyższością obserwująca starcie pani Czepialska, wieloletnia nauczycielka w Akademii. Cleffa na jej ramieniu ochoczo potakiwała. – Nie trafisz Bellsprouta, który robi uniki.

-Ale Żar jest atakiem ognistym i zadziała dobrze, jeśli trafi! – bronił się chłopak.

-Ostry Liść działa słabo na Vulpixa, ale trafił już kilkanaście razy – powiedziała nauczycielka. – Nie zawsze najsilniejszy statystycznie atak jest najlepszy!

-Pokażę pani! Vulpix, Żar z całej siły!

-Bellsprout, odegnij się do ziemi – wykrzyczał Tomek. Pokémon posłusznie położył się. Wszystkie pociski Żaru przeleciały nad nim. Vulpix wyglądał na wykończonego. – Skończ to Ostrym Liściem!

Paweł obserwował z niedowierzaniem, jak jego Pokémon pada na ziemię, zemdlony. Na jego nos spadła wtedy kropla deszczu...

Chłopak ocknął się, czując wodę na twarzy. Nie miał już dwunastu lat, a walka nie była zwyczajnym treningiem. Chodziło o uratowanie kilkudziesięciu Pokémonów – i może nawet o złapanie jednego z nich.

-Poliwhirl, jeszcze z tobą nie skończyłem – uśmiechnął się Paweł. Wodny Pokémon skrzywił się. - Wybieram cię, Mankey!

Z Pokéballa wyłonił się stworek sięgający niewiele ponad metr. Miał długie, chude ale umięśnione kończyny zakończone niewielkimi stopami i dłońmi. Środek ciała przypominał niewielką, owłosioną białą kulkę. Spoza futra wystawały tylko duży, okrągły nos i oczy o groźnym spojrzeniu. Typ walczący zając pozycję do walki.

-Więc jeszcze nie skończyłeś? – zapytał się wyraźnie znudzony przeliczaniem złapanych w sieć stworków Hydro.

-Skończyłem – stwierdził Paweł. – Ze starym sposobem walki. A za chwilę też z tobą! Mankey, Furia Drapania!

Mankey naszykował pazury i wyskoczył w kierunku przeciwnika. Poliwhirl wysunął do przodu swoje ogromne dłonie, szykując się do Podwójnego Plaskacza. Kiedy Mankey próbował dosięgnąć tułowie, został trafiony obiema dłońmi. Futrzany Pokémon-małpa odtoczył się do tyłu.

-To był statystycznie nasz najlepszy atak, Mankey. Ale skoro nie działa... Spróbujmy czegoś innego. Wygrażaj mu!

Mankey zaczął machać przed sobą zaciśniętymi pięściami. Wykrzykiwał przy tym swoje imię, które niosło się echem w jaskini. Po zdenerwowaniu, które ukazało się w oczach Poliwhirla, Paweł domyślił się, że nie było to nic miłego.

Ze środka spirali na tułowiu Pokémon wodny wystrzelił Bańkopromień. Mankey unikał kolejnych baniek, stopniowo zbliżając się do przeciwnika. Kiedy znalazł się tuż obok niego, kopnął Poliwhirla w piszczel z zamachnięcia. Niski Kopniak zadziałał z pełną mocą. Przeciwnik zachwiał się.

-Powal go – nakazał Paweł. Lekkie pchnięcie otwartą dłonią wystarczyło do położenia Poliwhirla. – Teraz, Cios Karate!

Mankey pochyli się nad przeciwnikiem. Podniósł lewą rękę do góry. Opuszczając ją zostawiał za sobą biały ślad. Paweł czuł, że wygrał. Poliwhirl patrzył z przerażeniem. Spróbował się odtoczyć.

Cios Mankey’a chybił o centymetr. Polwhirl zdążył odtoczyć się na bok. Pokémon wodny podniósł się i uderzył Podwójnym Plaskaczem, zanim typ walczący zrozumiał, co zaszło. Mankey wylądował na ziemi. Zanim Paweł zareagował, Poliwhirl rzucił się na przeciwnika. Swoim tułowiem wgniótł Mankey’a w ziemię. Po powstaniu typu wodnego, oczom Pawła ukazał się omdlały z wycieńczenia futrzany Pokémon.

-Było blisko – stwierdził ze stoickim spokojem Hydro, podczas gdy chłopak wycofywał Mankey’a do Pokéballa. – Cios Karate był całkiem niezły, ale z Ciężarem Ciała Poliwhirla nie miał większych szans. To już wszystko?

Paweł zazgrzytał zębami. Nie miał więcej Pokémonów, a w sieci było już kilkanaście Kabuto. Jeden z nich uparcie nie chciał do niej wejść, pomimo usilnych starań Hydro i Finneona.

* * *

Różowofioletowe Trujące Strzały leciały w kierunku Bulbasaura. Pokémon trawiasty odskakiwał przed kolejnymi seriami do tyłu. Tomek znudził się obserwowaniem uników.

-Bulbasaur, zastosuj Dzikie Pnącza! Blokuj się nimi! – nakazał chłopak.

Podopieczny Tomka posłusznie wykonał polecenie. Dwie ciemnozielone winne latorośle utworzyły półkole przed Pokémonem. Trujące Strzały zderzały się z Dzikim Pnączem, nie wyrządzając żadnej szkody Bulbasaurowi. Nidoran wyraźnie zdenerwowała się. Pokémon Tomka zdecydował się dalej bawić kosztem przeciwniczki. Użył ataku Warczenia. Nidoran na ułamek sekundy otworzyła szeroko oczy. Natychmiast zreflektowała się, Tomek zauważył jednak, że Bulbasaur osiągnął swój cel. Nidoran z furią rzuciła się z pazurami w kierunku wroga, chcąc użyć Drapania.

-Kończ tą walkę – poradził Wojtek swojemu bratu.

-Słyszałeś, Bulbasaur. Uderzenie! – nakazał Tomek.

Bulbasaur wyskoczył naprzeciw Nidoran. Drapanie jako pierwsze dosięgło celu, ale atak był wyjątkowo słaby. Uderzenie Bulbasaura odrzuciło Nidoran do tyłu. Tomek wyciągnął Pokéballa, którym cisnął w typ trujący. Pokémon-króliczyca znikła w środku, przybierając formę czerwonej energii.

Nawet w środku kuli Nidoran nie chciała się poddać. Pokéball trząsł się na boki jak oszalały, a czerwone światełko na przycisku migało. Tomek, zgrzytając zębami, zajął ponownie pozycję do walki, spodziewając się ucieczki Pokémona.

Światło zgasło. Pokéball zatrzymał się. Nidoran została złapana. Tomek podskoczył z radości do góry i uścisnął Wojtka. Zdając sobie sprawę, co robi, natychmiast puścił brata, wzdrygając się z obrzydzeniem. Wojtek też nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego. Tomek zauważył dziwne zmartwienie na jego twarzy.

Chłopak podniósł z ziemi Pokéball z Nidoran. KomKom wskazywał godzinę szesnastą, a więc miał jeszcze dużo czasu na trening przed meczem. Bulbasaur podreptał za swoim trenerem w kierunku Centrum Pokémon, wyraźnie zadowolony z siebie.

* * *

-Właź do sieci! – krzyczał Hydro, goniąc uciekającego brzegiem w kierunku Pawła Kabuto.

Pokémon-trylobit obrócił się w kierunku bandyty. Spod jego oczu wyleciało kilkanaście brunatnych kul. Paweł rozpoznał, że był to atak Błotnego Strzału. Jeden z pocisków trafił w twarz Hydro.

-Kabuto, chodź tutaj! Musimy pokonać Poliwhirla – wykrzyknął chłopak. Stworek szybko wykonał polecenie, szybko machając swoimi żółtymi odnóżami.

Hydro przetarł okulary rękawem swojego białego stroju. Jego policzki ciągle były pokryte błotem. Bandyta przerwał mocowanie sieci. Pobiegł w kierunku walczących pomóc Poliwhirlowi, który został trafiony Absorpcją.

-Używasz ataków, które są skuteczne na typ wodny? –zadał pytanie retoryczne Hydro. – Nie zawsze typy i siła ataku...

-Są najskuteczniejsze – dokończył Paweł. – Walka nie polega jednak na powtarzaniu tego samego ataku. Nigdy nie chciało mi się słuchać na lekcjach pani Czepialskiej.

-I co zrobisz z tym odkryciem? – zapytał ironicznie bandyta.

-Wygram! Kabuto, użyj Ataku Piasku!

Pokémon na rozkaz Pawła zaczął drapać odnóżami grunt. Piasek wzbił się w powietrze, docierając do oczu Poliwhirla. Wodny stworek na oślep wypuścił Bańkopromień. Kabuto odsunął się z linii ataku. Błyszczące bańki rozbiły się pod nogami Pawła.

-Absorpcja, już!

-Skocz w lewo – nakazał Hydro.

-Więc tam wystrzel atak – powiedział Paweł. Zauważył, że przestał krzyczeć. Nareszcie odczuwał, jak toczy się walkę.

Szara kuleczka energii przeleciała przez środek spirali na tułowiu Poliwhirla, nabierając koloru soczystej zieleni. Wracając do Kabuto, odnowiła jego siły. Wodny Pokémon zaczął wymachiwać nerwowo rękami, próbując Podwójnego Plaskacza. Kabuto podbiegł do bladoniebieskiego kryształu wystającego ze ściany. Spojrzał się na Pawła swoimi okrągłymi oczami bez źrenic.

Chłopak zauważył, że Pokémon-trylobit ma jakiś plan. Cieszył się, że ma okazję używać do walki tak przebiegłego stworka. Skinął głową, pozwalając podopiecznemu na realizację planu.

Kabuto podniósł dwa przednie odnóża w powietrze. Używając ataku Drapania, uderzył w kryształ, który wydał z siebie przeraźliwy pisk. Słysząc dźwięk, wciąż niewidomy Poliwhirl skoczył w kierunku jego źródła. Kabuto odskoczył w bok nie wydając żadnego odgłosu. Zanim Hydro zareagował, Poliwhirl z ogromnym impetem uderzył w kryształ. Upadając na ziemię, ukazał walczącym swoje oczy, które przypominały spiralę na jego tułowiu. Przestępca nie mógł uwierzyć, że jego Pokémon został znokautowany. Kabuto pocierał swoimi odnóżami z niezwykłym podnieceniem. Paweł podskoczył z radości.

-Kabuto, zajmij się Finneonem! Drapanie! – rozkazał chłopak.

-Finneon, Plaskacz! – odpowiedział Hydro.

Pokémon-ryba wyskoczył ponad powierzchnię wody, szykując swój kolorowy ogon do uderzenia. Zanim zdążył wyprowadzić cios, Kabuto dopadł go w powietrzu. Dwa wymachy ostrymi końcami odnóży Pokémona-trylobita pozbawiły Finneona ochoty do dalszej walki. Hydro wycofując swoje dwa Pokémony schwycił dwa obserwujące walkę Kabuto pod pachę. Odtrącił wolną ręką zasłaniającego wyjście Pawła i pobiegł ciemnym tunelem na powierzchnię. Chłopak, siedząc na mokrej ziemi, długo zastanawiał się, co właściwie się zdarzyło. Pomagający mu Kabuto dźgnął go w nogę, by przywrócić go do rzeczywistości.

-Chodź ze mną. Musimy go zatrzymać.

* * *

Złotobrązowy liść spadł z pobliskiej lipy. Tomek oderwał na chwilę wzrok od specjalnego treningu, by obserwować jego upadek. W ciągu ostatnich kilkunastu minut miał sporo do czynienia z liśćmi.

Bulbasaur ćwiczył wykonywanie nowego ataku – Ostrego Liścia. Tomek zdążył już zaobserwować jego użycie przez Patryka, kiedy był on w stanie powstrzymać Miotacz Ognia. W dodatku, lider Stadionu mógł użyć Carvanha’i, która była w połowie typem wodnym, podatnym na trawiaste ciosy.

Lotad głośno śmiał się obserwując poczynania Bulbasaura. Z podstawy bulwy na jego grzbiecie wypadało po kilka niewielkich podłużnych, owalnych, zielonych listków, które przelatywały najwyżej pięć metrów. Tomek martwił się, że nie zdąży dopracować podstaw do ranka. Nidoran, z drugiej strony, wyglądała na wściekłą. Wojtek przyglądał się jej z niepokojem. Najwyraźniej wciąż nie ufał nowemu Pokémonowi w drużynie.

Tomek zauważył nadchodzących z Centrum Pokémon Liwię i jakiegoś nieznajomego, opalonego, wysokiego chłopaka. Trzymali się za ręce. Tomka zdziwił fakt, że dziewczyna nie pochwaliła się przy spotkaniu w Galerii, że ma chłopaka.

-Mój Sentret jest teraz o wiele silniejszy... To dzięki tobie – powiedziała czułym, teatralnym głosem Liwia. – Och, cześć Tomek! – krzyknęła, spoglądając na chłopaka – jak leci?

-Siema – odparł chłopak – to mój brat, Wojtek.

-Sam umiem się przedstawiać! – krzyknął ze złością brat Tomka, nie spuszczając wzroku z Nidoran.

-A to mój chłopak, Adrian. Też jest trenerem – powiedziała dziewczyna z dumą w głosie. Tomek odkaszlnął. – Widzę, że masz nowego Pokémona – zauważyła. Nidoran nieoczekiwanie uśmiechnęła się do Liwii. – Och, jaka ona milutka!

-Milutka? – spytał ze zdziwieniem Tomek. Może nienawiść Nidoran była spowodowana tym, że wszyscy dookoła niej do tej pory byli płci męskiej, pomyślał chłopak.

-Może stoczysz ze mną walkę? – poprosiła grzecznie dziewczyna. – Użyjesz swojej Nidoran, a ja pokażę ci, co teraz umie Sentret.

-Nie masz nic przeciwko, Nidoran? – spytał się swojej podopiecznej chłopak. Pokémon niechętnie skinął głową.

-Powodzenia, Liwio – powiedział radośnie z włoskim akcentem Adrian.

* * *

-Skalny Pocisk! Graveler, już! – nakazał Kamil. Pokémon-skała ze zdenerwowaniem wyciągnął w powietrze ramię, w którym utworzyła się gładka, sześcienna skała.

-Loudred, Rozgłos. Nie musisz używać pełnej mocy – spokojnie powiedziała Pani Dźwięku. Jej podopieczny rozwarł paszczę, wysyłając różowofioletową falę w kierunku przeciwnika.

Kamień i dźwięk zderzyły się. Skalny Pocisk rozprysł się na tysiące kawałeczków, natomiast Rozgłos dalej zmierzał ku Gravelerowi. Na rozkaz Kamila, typ kamienny uskoczył w bok przed atakiem. Dokonał tego z najwyższym trudem.

-Loudred, teraz Stąpnięcie. Wykorzystaj szybkość – wydała polecenie członkini BMW.

-Graveler, unikaj ataku!

Pokémon Pani Dźwięku sprintem pokonał dystans oddzielający go od przeciwnika. Stopa Loudreda trafiła zmęczonego Gravelera prosto w brzuch. Podopieczny lidera odleciał kilka metrów do tyłu, uderzając w kamień. Udało mu się powoli wstać.

-Stąpnięcie to atak fizyczny typu normalnego, średniej rangi – powiedział głośno Kamil, wyraźnie zszokowany. – Działa słabo na typ kamienny Gravelera, który w dodatku jest najlepszy w obronie przed atakami fizycznymi. Ten Loudred jest niesamowity – powiedział, drapiąc się w brodę. – W dodatku bardzo szybki i wytrzymały. Graveler, wiem, że tego nie lubisz, ale musisz użyć Obmycia Skały.

Skalny Pokémon pokazał wyraźnie niezadowoloną minę. Zaczął szybko obracać się wokół własnej osi, strząsając z siebie ziemię, piasek i różnorakie osady. Graveler zaczął szarżować na przeciwnika, znacznie szybciej niż wcześniej. Loudred odskoczył w ostatnim momencie. Kamil pomyślał, że Obmycie Skały spowodowało większy wzrost aerodynamiki skalnego Pokémona niż zazyczaj. Graveler złapał obie ręce Pokémona Pani Dźwięku swoimi górnymi ramionami.

-Teraz, podwójny Skalny Pocisk dolnymi ramionami! – nakazał Kamil. Graveler wysunął dwie wolne ręce na bok, tworząc w nich z jasnoszarego światła głazy.

-Loudred! – wrzasnęła złodziejka, po raz pierwszy od początku walki zdenerwowana. – Natychmiast, Rozgłos!

Pokémon posłusznie otworzył paszczę. Rozgłos zniszczył Skalne Pociski. Rozpadając się, głazy trafiły obu walczących, którzy upadli na ziemię. Loudred i Graveler podnieśli się z gruntu. Kamil żałował, że jego Kabuto był zbyt zmęczony po ostatnim treningu, by pomóc w walce. W tym momencie, usłyszał za sobą kroki biegnącej osoby. Był pewien, że to drugi z przestępców ucieka ze złapanymi prehistorycznymi Pokémonami.

Odwracając głowę, ze zmartwieniem zauważył, iż miał rację. Blondyn w biało-czarnym kostiumie pędził z dwoma Kabuto pod pachą. Kamil zdziwił się znacznie bardziej dostrzegając goniącego go chłopaka, któremu towarzyszył jeszcze jeden Pokémon-trylobit.

-Ten mały mi przeszkodził! – wrzasnął członek BMW do swojej partnerki. Ta wyraźnie skrzywiła się. – Mam tylko te dwa!

-Dawaj je tu! – krzyknęła Pani Dźwięku. – Loudred, wracaj – powiedziała, celując czerwonym promieniem z Pokéballa w swojego Pokémona – nasze zadanie zostało wypełnione.

-Nie pozwól im! – krzyknął chłopak goniący przestępcę. – Użyj Gravelera!

Kamil zastanowił się, jak zatrzymać złodzieja. Graveler nie miał już sił, by użyć kolejnego Skalnego Pocisku, a Wstrząsy były w tym miejscu szczególnie niebezpieczne. Przypomniał sobie nagle, iż użył już Obmycia Skały.

-Graveler, złap go i podnieś! – nakazał Kamil. Skalny Pokémon z ogromną prędkością – co wywołało wyraz zdumienia na twarzy obserwującego chłopaka – dopadł przestępcy i złapał go za nogę i kark. Stworek uniósł bandytę w powietrze.

* * *

Paweł obserwował, jak Hydro wypuszcza z ręki Kabuto, rzucając je w kierunku partnerki. Dziewczyna szybko podniosła je i pobiegła w dół wzgórza. Paweł ruszył w pościg za nią.

Członkini BMW biegła z Kabuto wprost na dużą skałę u podnóża góry. Paweł pomyślał, że dziewczyna oszalała. Przestępczyni wyciągnęła z kieszeni spodni pilota, na którym nacisnęła jeden z przycisków. Skała w mgnieniu oka znikła, ukazując niewielki, czarny helikopter z białym napisem „BMW” na ogonie. Paweł przerwał pościg, widząc że nie dogoni już złodziejki. Po chwili okolicę wypełnił hałas wywołany przez śmigło helikoptera, odlatującego na północ.

Chłopak zobaczył, że Kamil zaczerwienił się ze złości. Usłyszał komendę „Autodestrukcja”. Graveler, ciągle trzymający Hydro, posłusznie skinął głową, zaczynając drgać jak komórka po nadejściu wiadomości. Dym z eksplozji wypełnił szczyt góry. Paweł w ciszy obserwował, jak rozerwane okulary Hydro spadają tuż obok niego.

* * *

-To jest mecz jeden na jednego... – zaczął Wojtek, podnosząc obie ręce.

-Sentret kontra Nidoran, bez limitu czasu... – kontynuował Adrian, również wznosząc dłonie ku niebu.

-Nie mów przy mnie o limicie czasu! – z wyrzutem powiedział Wojtek.

-Sorki, nie wiedziałem – odpowiedział Adrian, ukazując przepraszający uśmiech. Tomek nie mógł się nadziwić, jak ktoś taki mógł być zauroczony Liwią.

Nidoran spoglądała wrogo na Sentreta. Ten z kolei prezentował swój puszysty ogon, podskakując na nim, przy okazji prezentując swoje umięśnione łapki. Teoria Tomka na temat stosunku Nidoran do osobników płci męskiej potwierdzała się. Chłopak zastanawiał się, jak utrzymać równowagę w drużynie złożonej z dwóch samców i feministki.

-Zaczynamy – wykrzyknęli naraz Wojtek i Adrian, opuszczając ramiona.

-Sentret, Furia Drapania! – nakazała Liwia.

-Nidoran, zatrzymaj go Trującymi Strzałami! – rozkazał Tomek.

Pokémon-opos posłusznie rozpoczął atak. Jego pazury zajarzyły się białym światłem. Zaczął biec w kierunku Nidoran. Tomek był pewien, że za chwilę zatrzyma go ona Trującymi Strzałami. Tymczasem Pokémon-króliczka pobiegła w kierunku przeciwnika. Tomek patrzył zaszokowany, jak Podwójnym Wykopem odrzuca atakującego Sentreta w tył na ziemię. Wojtek, Adrian i Liwia spoglądali na tą sytuację z niedowierzaniem.

-Typ walczący jest jedynym, który dobrze działa na normalny, Liwio – wykrzyknął Adrian. – Musisz wzmocnić obronę.

-Masz rację! Sentret, Rotacja Obronna – rozkazała Liwia.

-Dobrze – powiedział Tomek, udając, że nic się nie stało. – W takim razie użyj Trujących Strzał.

Sentret posłusznie zwinął się w kulkę i zaczął szybko wirować wokół własnej osi. Wydawało się, że jego ciało przyjęło jednolitą, jasnobrązową barwę. Tomek zauważył, że prędkość obrotów Sentreta wzrosła od czasu ostatniego spotkania z nim.

Nidoran i tym razem nie usłuchała. Rzuciła się nogami w kierunku Sentreta. Tym razem Podwójny Wykop nie zadziałał. Nidoran odbiła się od obracającego się Pokémona. Tomek nie wiedział, jak ma przemówić podopiecznej do rozsądku.

-Liwio, teraz użyj TEGO – zaproponował Adrian. Wojtek spojrzał na chłopaka z zaciekawieniem.

-Dobry pomysł – powiedziała dziewczyna, obserwując przerywającego obroty Sentreta. Ziemia wokół niego była idealnie czysta – Rotacja Obronna wymiotła cały brud, osad i kamienie. – Podskocz i Żelazny Ogon!

-Żelazny Ogon? – powtórzył na głos Tomek. – Nidoran, uciekaj, to potężny atak!

Samiczka nie usłuchała Tomka. Dziesiątki Trujących Strzał ominęły lecącego Sentreta. Ogon Pokémona Liwii zabłysnął szarym światłem. Z cała mocą, atak Żelaznego Ogona uderzył Nidoran od góry, wgniatając ją w ziemię.

-Nidoran! – wrzasnął Tomek. Obawiał się, że coś poważnego mogło stać się jego podopiecznej. Liwia uśmiechnęła się z wyższością, a Adrian odetchnął. Wojtek nie pokazywał twarzą żadnych uczuć.

Światło z ogona Sentreta zgasło. Pokémon-opos odsunął się kilka metrów od przeciwniczki. Nidoran – ku zdziwieniu wszystkich obecnych – podniosła się. Tomek był zaszokowany jej wytrzymałością.

-To niemożliwe – stwierdziła cicho Liwia. Po chwili zaczęła krzyczeć. – Ja i Adrian pracowaliśmy nad mocą całe popołudnie! Specjalnie ćwiczyłam skok, żeby atak mógł się naładować! To niemożliwe!

-A jednak – odparł uradowany Tomek. – Nidoran, jesteś naprawdę świetna! Dawno nie widziałem takiej wytrzymałości!

Nidoran obróciła głowę bokiem, by móc spojrzeć na swojego trenera. Bulbasaur pokiwał głową dając do zrozumienia, że zgadza się z chłopakiem. Po raz pierwszy, samiczka uśmiechnęła się miło do Tomka. Chłopak ocenił zadrapania na jej skórze – była u kresu swoich sił, Żelazny Ogon zadziałał doskonale. Walkę trzeba było skończyć szybko.

-Posłuchaj, Nidoran – powiedział – jeśli będziemy współpracować możemy łatwo pokonać tego macho – ostatnie słowa szczególnie uszczęśliwiły Pokémona-króliczycę.

-Czego byś nie zrobił – odparła zdeterminowana Liwia – nie pozwolę ci! Sentret, Rotacja Obronna!

-Nidoran, pamiętasz co zrobiłaś z kulą, której użył Lotad? – zapytał Tomek, mając na myśli Wodny Puls. Nidoran kiwnęła główką. – Zrób to samo! Najpierw Trujące Strzały.

Bladofioletowe pociski zbliżyły się do wirującego Sentreta. Wiatr wywołany obrotami zatrzymał większość z nich, kilka jednak uderzyło w powierzchnię ciała typu normalnego. Sentret przerwał obroty. Zatrzymując się, zobaczył nadlatującą Nidoran. Zanim zareagował, leciał już nad ziemią w kierunku Liwii, trafiony Podwójnym Wykopem.

-Zakończ to Drapaniem, już! – nakazał Tomek. Nidoran ochoczo rzuciła się na przeciwnika, drapiąc bez litości jego ręce i twarz. Liwia bez zastanowienia wycofała Pokémona.

-Dopiero co wróciłam z Centrum Pokémon – powiedziała zmęczonym głosem. – Mogło być lepiej Sentret, ale przynajmniej znasz już Żelazny Ogon.

-Nidoran, wygraliśmy! – wykrzyknął Tomek. Podbiegł do swojej podopiecznej, biorąc ją w ramiona. Pokémon-króliczka, uśmiechając się, zamknęła oczy – Nidoran? – spytał chłopak. – Nidoran, w porządku? – zapytał zdenerwowany.

-Walkę wygrywa Tomek. Będzie OK. – powiedział spokojnie Adrian. – Jest tylko osłabiona. To zasługa Żelaznego Ogona. Świetna robota, Liwio – pocieszył swoją dziewczynę.

-Nieźle – wyszeptała Liwia, podchodząc do trzymającego w ramionach Nidoran Tomka – i nie przejmuj się za bardzo. Wiem, że bardzo ci się podobam, ale nie pasujemy do siebie.

Obserwując odchodzących zakochanych, Tomek, Wojtek i Bulbasaur śmiali się do rozpuku z wyznania Liwii.

* * *

-Nie przejmuj się, ratownictwo górskie już go zabrało – powiedział Kamil, siedząc na mokrej ziemi nad brzegiem jeziorka. Kryształy świeciły słabiej niż przed atakiem Hydro. Podziemna komnata wydawała się Pawłowi wyjątkowo ponura. – W dodatku, chyba sobie na to zasłużył.

-Autodestrukcja nie była potrzebna – powiedział krótko chłopak, patrząc na plecy lidera.

-Z drugiej strony – zmienił temat Kamil – świetnie sobie poradziłeś z obroną Kabuto. Ten drań złapał ich całe dziesiątki, ale wyniósł tylko dwa. Moim zadaniem, jako lidera, jest ochrona tego miejsca. Myślę – wstał, obracając się do Pawła przodem – że powinieneś dostać ode mnie Odznakę Szczytu. Jestem ci wdzięczny za pomoc. Weź ją – nakazał, wyjmując z kieszeni bordowego swetra małą plakietkę o kształcie trójkąta. Była szara, z białym czubkiem, a w świetle kryształów błyszczała jak w promieniach słońca.

-Dzięki. Na pewno ją wezmę... – zaczął Paweł. W tym momencie pomyślał jednak o wiadomości, jaką otrzymał przed chwilą od Dawida. On też miał zamiar zdobyć w ten sposób odznakę. – Ale dopiero po tym, jak wygram z tobą jutro rano!

Kamil uśmiechnął się. Schował odznakę do kieszeni swetra i wyszedł powoli z jaskini ciemnym korytarzem. Paweł popatrzył smutno na Kabuto, który wyszedł z wody pożegnać się. Z tej komnaty nie wolno było nikomu zabierać żadnych Pokémonów.

-Możesz złapać tego jednego – usłyszał głos Kamila z korytarza prowadzącego na powierzchnię. – Ale gęba na kłódkę!

-Spoko! – wrzasnął szczęśliwy Paweł. Wyciągnął z kieszeni pusty Pokéball, który położył na ziemi przed Kabuto. Pokémon nacisnął jednym z żółtych odnóży przycisk, wchodząc do środka. Paweł był o duży krok bliżej do spełnienia swojego marzenia – posiadania Kabutopsa.

* * *

Noc była jasna – księżyc znajdował się w pierwszej kwarcie a gwiazdy błyszczały. Tomek siedział pod brzozą, wsparty o jej smukły pień. Wojtek pracował na swoim jasnopomarańczowym KomKomie szukając ważnych danych.

Ostry Liść Bulbasaura wyglądał coraz bardziej obiecująco. Zasięg wzrósł do ośmiu metrów, a ilość pocisków niemal dwukrotnie. Atak nie był dopracowany, ale był w stanie z pewnością zadać spore obrażenia typom wodnym, takim jak Carvanha. Jeden z liści wzleciał kilkanaście metrów, by potem opaść spokojnie ziemię.

-Przed meczem z Liwią – zaczął Tomek – liść topoli też opadł na ziemię. A tamto starcie wygraliśmy! Jutro też czeka nas zwycięstwo!

-Znalazłem! – wykrzyknął Wojtek. – Ta strona internetowa ma sporo danych o łódzkich liderach. Pisze tu, że...

-Jest tu napisane, że... – wciął się z ironią w głosie Tomek.

-Dobra, dobra – powiedział Wojtek ze zdenerwowaniem. – Nazwisko: Marek Nocny. Stadion... To jakiś kilometr od Łodzi. Używa głównie niewyewoluowanych Pokémonów. Ale jest tu jedna ciekawa rzecz.

-Słucham uważnie.

-Marek jest zwolennikiem filozofii wszechstronności – powiedział Wojtek. – Zakłada ona, że każdy Pokémon powinien znać się na walce wręcz, na dystans i w ruchach zmieniających siłę ataku, obrony i szybkość.

-Czyli Dawid musiał radzić sobie tylko z walką wręcz, a ja mam wszystko w zestawie?! – zapytał ze złością Tomek. Tymczasem poczuł drganie w kieszeni swojej bluzki. Nadszedł kolejny SMS. Odruchowo sięgnął po KomKoma, okazało się jednak, że to nie on ją odebrał. Tomek wyciągnął swoją starą, ciężką komórkę. Nie mógł zrozumieć, czemu tak szybko stracił silną więź z nią po kupieniu KomKoma.

Wiadomość od Pawła brzmiała „złapałem kabuto jutro mam mecz o odznakę pozdro :p”. Tomek ze skrzywionym uśmiechem odesłał mu gratulacje i numer swojego KomKoma. Zrozumiał, że czas na trening dobiega końca

* * *

Nidoran wpatrywała się w półówkę Księżyca zawieszoną na niebie przez szybę. Tomek i Wojtek chrapali smacznie na swoich łóżkach, a Lotad i jajo leżały na wygodnych poduszkach na drewnianym stole. Do samiczki podszedł powoli Bulbasaur.

"Przepraszam za Uderzenie" powiedział typ trawiasty.

"Zdarza się" odpowiedziała Nidoran. "Ale zawsze mężczyznom."

"Feministka?" zapytał Bulbasaur z kpiącym uśmiechem.

"I jestem z tego dumna" odparła patrząc spode łba Pokémon-króliczka, odchodząc, by położyć się na swojej poduszce.

Bulbasur spojrzał się przez chwilę na błyszczący Księżyc. Odwrócił się, po czym wygodnie usadowił się na łóżku Tomka.

* * *

-Misja powiodła się jedynie częściowo – powiedziała wyzutym z emocji głosem Sabrina. – Zdołałam zdobyć tylko dwa Kabuto, a Hydro został złapany – wpatrywała się prosto w oczy szefa BMW, siedzącego za biurkiem ze splecionymi rękoma.

-I tak miałem go wyrzucić. Zachowywał się, jakby to on tu rządził. Poza tym, cieszę się, że mam tak silną trenerkę po swojej stronie. Jeśli to, co opowiedziałaś o walce z liderem jest prawdą...

-Najszczerszą, sir – odparła spokojnie dziewczyna.

-Z pewnością uda nam się drogo sprzedać te Kabuto. Jeśli nasz plan ma się powieść, będziemy potrzebować dużo pieniędzy. Bardzo dużo.

-Przepraszam, za bezczelność, sir – powiedziała Sabrina – ale czy nie jest pan już bardzo bogaty?

-Nasza operacja potrzebuje znacznie większych środków niż te, jakimi dysponuję – odparł szef. – Jutro podam ci informacje na temat twojej kolejnej misji. Możesz odejść, Pani Dźwięku.

-Dziękuję, sir – powiedział z kamienną twarzą dziewczyna. Obróciła się plecami do szefa. Lekki, kpiący uśmiech rozjaśnił jej twarz na chwilę.

'

'


'

'

'

Pokémony, które wystąpiły w tym rozdziale (najedź myszką, żeby przeczytać imię):

W PRZYGOTOWANIU

Powrót