Strona Główna
  Rozdziały
  Bohaterowie
 
oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

PokeFic

IV. Źródła

` `Łysy bandyta niespokojnie rozglądał się dookoła. Stał w świetle lampy, na środku niewielkiego pokoju. Nerwowym ruchem poprawił swoją podziurawioną marynarkę, po czym obrócił się w stronę nieoświetlonej części pokoju.

-Szefie... Ja naprawdę nie wiem, jak to się stało. Może, gdybym miał do dyspozycji więcej Pokémonów... – zaczął niepewnie.

-Mam dość wymówek – odpowiedział mu spokojnie niski głos, dochodzący z ciemności. – Powstrzymała cię trójka dzieciaków. Jak w ogóle zaplanowałeś tą akcję?

-Tego...

` `Łysy w ogóle nie pomyślał, jak ma wyglądać ta akcja. Nie był w stanie nawet wymyślić żadnego planu na poczekaniu,

-Nie mam wyboru – znowu spokojnym głosem odezwał się „szef”. – Muszę cię oddelegować do łatwiejszych zajęć. Muszę się zastanowić... Możesz odejść. Czekam na ważną przesyłkę.

` `Łysy bandyta z tatuażem w kształcie krokodyla skinął głową. Otworzył już drzwi, gdy dobiegł go głos „szefa”.

-Chwila! – po raz pierwszy łysy zauważył emocje w głosie przełożonego. – Czy w Centrum Pokémon nie widziałeś dziewczynki ze Snubbull?

-Ekhem... – zastanawiał się. – Tak, była tam mała blondyneczka ze Snubbull. I Sentretem.

-Pamiętasz, jak wyglądała?

-Tak, zapamiętałem...

-Jeśli jeszcze kiedyś ją spotkasz... Nie ruszaj jej, ani jej Pokémonów.

-Tak jest szefie.

` `Bandyta wyszedł przez drzwi na przestronny, oświetlony korytarz. Czerwony dywan na podłodze i obrazy na ścianach sprawiały wrażenie, jak gdyby trafił do innego świata. Zastanawiając się, co oznacza słowo „oddelegować”, łysy usłyszał głos szefa zza drzwi.

-Muszę chronić moją córkę...

* * *

` `Spearow wydawała radosne okrzyki a Bulbasaur z uśmiechem na twarzy szedł powolnym krokiem za Tomkiem. Od ataku na Centrum Pokémon mijał już trzeci dzień, a o podobnych napadach wszelki słuch zaginął. Była jedenasta, gdy Tomek minął ze swoimi Pokémonami napis „Niebieskie Źródła”.

-No dobrze, tu się zatrzymamy – Tomek wskazał palcem na miejsce, w którym można było podejść do wody. – Teraz krótki wykład. Niebieskie Źródła to rezerwat przyrody stworzony w celu ochrony okolicznych Psyducków. Zresztą Alternatywnie Ubarwiony Psyduck, to jest Błyszczący – Pokémon o kolorach innych niż standardowy, bardzo rzadki rodzaj – znajduje się w herbie. Poza tym las olchowy, oraz silnie pulsujące źródła krasowe...

` `Praca, którą Tomek włożył w przetworzenie informacji z Wikipedii, nie została doceniona. Bulbasaur ziewnął z niesmakiem. Spearow zdawała się skupiać na romantyczności okolicy. Wysokie drzewa, niemalże nieruchoma, przejrzysta woda i wysepki porozrzucane dookoła wydawały się wręcz zaczarowane. Tomek uwielbiał przychodzić w to miejsce. Nie tylko, by podziwiać przyrodę, lecz także Pokémony.

` `Tuż obok nóg chłopaka w wodzie pluskały się małe Psyducki. Ciemnożółte Pokémony-kaczki z bladożółtymi dziobami miały zaokrąglone kształty – zarówno główkę jak i tułów. U tych, które zdecydowały się wyjść na brzeg (zapewne, by wyżebrać trochę chleba od zwiedzających), dało się zauważyć duże, żółte płetwy pod brzuszkiem. Z kolei te znajdujące się na wodzie, płynąc, machały na boki swoimi kuperkami. Spearow wydawała się zainteresowana swoimi ptasimi krewniakami. -Wiesz, Spearow – zaczął Tomek – biorąc pod uwagę typy, to nie macie tak wiele wspólnego. Ty jesteś typu normalnego oraz latającego, a Psyduck – wodnego i psychicznego.

` `Spearow wyraźnie interesowała się tym, co mówił Tomek – pierwszy raz. Chłopak miał sporo problemów z Pokémonem-wróblem. Brązowy ptaszek nie umiał skoncentrować się na jednym zadaniu. Spearow, od kiedy zobaczyła „Modę na sukces”, nie potrafiła skupić się na niczym innym jak na kolejnych romansach Brooke. -Chętnie złapałbym któregoś z nich – stwierdził Tomek – ale ten rezerwat powstał właśnie po to, by tego nie robić. No trudno...

* * *

` `Sentret i Snubbull skakali po ogrodzie Liwii razem. Dziewczyna, oglądająca je z altanki, czuła się wyczerpana ostatnimi trzema dniami. Sentret okazał się mało towarzyskim i egoistycznym Pokémonem. Zjadał jedzenie Snubbull, popychał ją, gdy przechodził obok i nie słuchał rozkazów Liwii. Ale nie to było najgorsze.

` `Liwia każdego ranka budziła się zlana potem. Wszystkie jej sny wyglądał identycznie. Liwia stała w mroku ze swoimi Pokémonami w rękach. Przed nią pojawiał się olbrzymi Croconaw, z jeszcze większymi zębami, czarnymi łuskami na plecach i głowie oraz czerwonymi oczami pozbawionymi tęczówek. Z głośnym wrzaskiem wyrywał jej z rąk Snubbull i Sentreta, po czym odsuwał się w mrok, zostawiając zapłakaną Liwię samą. Dziewczyna bała się od tamtej pory wyjść poza mur wokół ogrodu.

` `Czarne BMW zajechało przed dom. Liwia dojrzała wysiadającego z niego ojca. Tym razem ubrany był w beżowy garnitur, na szyi powiewał okropny, różowy krawat. Liwia zwróciła uwagę na małą paczkę pod ręką. Cóż to mogło być?

-Witaj kochanie – radośnie przywitał się mężczyzna. – Wiesz, że nie podoba mi się, że w ogóle nie opuszczasz domu?

-Tak, tato. Ale wiesz dobrze, dlaczego.

-Tak, wiem. I właśnie dlatego mam tu dla ciebie mały prezent.

` `Jednym ruchem rozerwał paczkę. W środku znajdowało się niewielkie, plastikowe pudełko. Liwia wzięła je do rąk i otworzyła. W środku znajdowała się kulka podobna do Pokéballa. Jednak zamiast całkiem czerwonej górnej połowy, miała morski błękit po bokach, czerwony pasek u góry oraz trzy żółte linie pośrodku. Widząc zdziwienie córki, ojciec zdecydował się wyjaśnić problem.

-Jak wiesz, istnieją różne rodzaje Pokéballi – zaczął. – To jest Lureball, ma większą szansę na złapanie Pokémona wyłowionego wędką...

-To wodny Pokémon? – wtrąciłą się Liwia.

-Przesyłka prosto z wybrzeża Brazylii! Wypuść go do basenu z wodą morską.

` `Liwia pobiegła szybko z Lureballem w kierunku basenu na końcu ogrodu. Zaskoczone Sentret i Snubbull ruszyły za nią. Uśmiechnięty ojciec dziewczyny spokojnym krokiem poszedł w tą samą stronę.

* * *

` `Wojtek stanął przed szafką pełną Pokéballi. Obok niego po jeden z nich rękę wyciągał Piotrek. Kuzyn był o blisko pół głowy wyższy, z pewnością robiło to wrażenie na innych obserwujących studentach.

` `W tych kulach znajdują się Pokémony kilku typów, pomyślał Wojtek. Trafienie na odpowiedniego dawałoby mu przewagę w walce. Bez dłuższego namysłu wziął do ręki pierwszą czerwono-białą kulę z prawej. Podszedł do końca boiska treningowego. Piotrek ustawił się na przeciwnym krańcu. W swojej błyszczącej, błękitnej kurtce widoczny był pewnie z daleka.

` `Jedno z dziesięciu boisk treningowych w Akademii dla Przyszłych Trenerów miało za chwilę być miejscem decydującej walki. Na trybunach zgromadziła się cała klasa, a także kilku nauczycieli. Wojtek był pewien, że obstawiali wynik meczu...

-Po tobie! – wrzasnął Piotrek. – Wybieram cię!

-Wygram! Kimkolwiek jesteś, chodź!

` `Czerwona energia z Pokéballa Piotrka przybrała podłużny kształt. Po chwili Pokémon przybrał bladożółty kolor. Duże, białe, okrągłe oczy na głowie, seledynowy pyszczek, ogon jak u grzechotnika i małe, białe skrzydełka. Dunsparce, Pokémon-lądowy wąż, typ normalny, z pewnością nie przypadł Piotrkowi do gustu.

` `Pokémon wybrany przez Wojtka był mu dobrze znany – ten Poliwag, jak każdy inny, był wysoki do łydek, miał kulisty kształt i długi, bladoniebieski ogon. Niebieska, wilgotna skóra pokrywała małe nóżki i większość głowy Pokémona – z wyjątkiem brzuszka. Tam na białej skórze znajdowała się czarna spirala, tuż nad nią różowe usta i czarne oczka.

-Dunsparce kontra Poliwag, jeden na jednego – rozpoczęła monotonnym głosem pani Czepialska, prowadząca zajęcia praktyczne. – Limit czasu dwie minuty. Zaczynajcie!

-Dunsparce? A co on w ogóle umie? – niemal wykrzyczał Piotrek.

-Poliwag? Nie jest źle – ucieszył się Wojtek. – Skończmy to od razu, Hipnoza!

` `Publiczność była wyraźnie rozczarowana doborem walczących. Niezrażony buczeniem tłumu, Poliwag wykonał atak Hipnozy. Spirala na jego brzuchu zaczęła się powoli obracać...

-Dunsparce, odwróć wzrok.

-W takim razie Wodna Broń!

` `Pokémon wodny, zgodnie z poleceniem, wystrzelił strumień wody ze swoich małych ust. Dunsparce wydawał się nie zauważyć ataku.

-Nie znam jego ataków, ale coś wiem o nim – zaczął Piotrek. – Dunsparce, pora polecieć!

` `Lądowy wąż zatrzepotał swoimi skrzydełkami, ciągle nie poruszając żadną inną częścią ciała. Dunsparce lekko wzniósł się w powietrze. Strumień Wodnej Broni przeszedł pod wrogiem.

-Użyj Uderzenia, Dunsparce!

-Chyba o czymś nie wiesz...

-A niby o czym?

` `Dunsparce nie wykonał żadnego ruchu. Powoli osiadł na ziemi, nie będąc w stanie utrzymać się w powietrzu. Piotrek wydawał się zbity z tropu.

-Dunsparce nie może nauczyć się Uderzenia! – wykrzyknął Wojtek. – Kończymy! Atak Baniek.

-Dunsparce, nie stój... To znaczy, nie leż tak! Użyj czegoś do obrony!

` `Dunsparce zwinął się w kulkę. Poliwag ze swoich ust wypuścił kilka przezroczystych, powoli zmierzających w stronę wroga baniek. Wojtek był pewien, że ten atak wykończy słabo zasłoniętego Dunsparce’a.

` `Żółty Pokémon przyjął uderzenie na ogon. Odtoczył się około metra dalej. Wydał z siebie niski odgłos, mający z pewnością oznaczać ból.

-To była Rotacja Obronna... Dlaczego tak mocno oberwał? – zdziwił się Piotrek.

-Jeśli uważałeś na lekcji zajęć z teorii walk, to wiesz, że ataki dzielą się na fizyczne i specjalne. Rotacja Obronna zabezpiecza Pokémona przed tymi pierwszymi...

-No, tak – Piotrek puknął się w głowę – Atak Baniek to atak specjalny.

-Dobrze, Wojtek – powiedziała donośnym głosem pani Czepialska – koniec czasu. Mamy remis. Następni, wchodzić! Mamy tylko jedną lekcję!

-NIEEE... – wrzasnął ze złości Wojtek. Nauczyciele na trybunach wydawali się nie mniej zawiedzeni.

* * *

` `Lotad tego dnia przyglądał się swojemu odbiciu w wodzie. Mała, niebieska kulka – jednocześnie tułów i głowa - z nóżkami, małe, czarne oczka znajdowały się na swoim miejscu – pod wielkim, zielonym liściem nenufaru. Pokémon nie mógł wyjść z podziwu, jak świetnie wygląda.

` `Dziwny hałas wyrwał Lotada z zadumy. Od niechcenia, podniósł wzrok. Zobaczył, chłopaka w zielonkawej bluzce i poszarpanych dżinsach, wydającego dwóm Pokémonom rozkazy. Bulbasaur uderzał w kamienie swoim ciemnozielonym Dzikim Pnączem, a Speraow uderzała jak szalona w powietrze Atakiem Furii.

` `Lotad ziewnął. Od kilku dni na Niebieskich Źródłach pojawiały się dziesiątki początkujących trenerów. Kilkakrotnie zastanawiał się, po co tu przychodzą, gdyż żaden z nich nikogo nie złapał ani z nikim nie walczył. Jednak każda taka myśl powodowała u Pokémona-nenufara lekki ból głowy. Wolał działać, niż się zastanawiać.

` `Teraz zwrócił swój wzrok w prawo. Jak zwykle o tej godzinie, strażniczka rezerwatu robiła obchód. Za chwilę ten trener będzie musiał wysłuchać wykładu o zakazie walk, zauważył z przyjemnością Lotad.

* * *

` `Tomek właśnie wysłuchiwał kazania strażniczki rezerwatu. Puszysta, niska kobieta o pomarszczonej twarzy, ubrana w luźny, zielonkawy strój, wydawała się zadowolona z możliwości krzyczenia na kogoś.

-Skrajna nieodpowiedzialność! Jak można w ogóle tak robić! Zakłócanie równowagi w tym delikatnym ekosystemie...

-Proszę pani – próbował wtrącić się Tomek – w zasadzie...

-Nawet sobie nie wyobrażasz...

-Dzwoni pani komórka!

-Nie pozostaje mi... Och, faktycznie – sięgnęła po telefon. – Jestem zajęta, o co chodzi?!

` `Tomek poczuł ogromną ulgę. Takiego babska już dawno nie widział. Spearow i Bulbasaur wydawały się zaskoczone. Mały, niebieski Pokémon z liściem nenufaru większym od niego na zwrócił uwagę Tomka. Lotad cały czas wskazywał nóżką na chłopaka i głupkowato się śmiał. Strażniczka odłożyła swoją bladoróżową komórkę do kieszeni. Wydawała się zaniepokojona i wyciszona.

-Czy coś się stało? – z ciekawości zapytał Tomek.

-Czy masz przy sobie więcej Pokémonów? – spytała strażniczka, nie spoglądając na trenera. Wydawała się nieobecna duchem.

-Nie, tylko te dwa. Coś się stało? – powtórzył pytanie.

-Silne są?

-Trenuję je od kilku dni.

-Trudno. Chodź ze mną! – wyskrzeczała kobieta.

* * *

` `Świeciło słońce, Psyducki kwakały, źródła spokojnie pulsowały. Co za ohyda, pomyślał łysy bandyta. Od zawsze nienawidził tego miejsca – zawsze wydawało mu się niesprawiedliwością, iż nie można złapać tu żadnego Pokémona.

` `Łysy, zaraz po rozmowie z szefem, domyślił się, jak odzyskać jego szacunek. Kilkanaście Pokémonów z Niebieskich Źródeł będzie doskonałym prezentem, pomyślał. Był to wyjątkowy prezent – tutejsze stworki znane były z tego, że doskonale posługiwały się atakiem Wodnego Pulsu.

-Koks, ruszaj się! Złap jeszcze kilkanaście Pokémonów! Mięsień, znalazłeś coś ciekawego?

` `Croconaw łysego spojrzał ostatni raz na kilka nieprzytomnych Lotadów i Psyducków, które pokonał wcześniej. Wskoczył do wody, po czym jak rakieta wystrzelił w kierunku najbliższej wysepki.

` `Mały, brązowy Pokémon-drozd o białej twarzy i brzuszku, siedział na jednym z wysokich drzew. Jaskrawe, pomarańczowe nóżki uczepiły się gałęzi. Dziób tego samego koloru (jednak z czarnym zakończeniem) oraz brązowo-biało-brązowy ogon obracały się bez przerwy dookoła. Mięsień służył łysemu do odnajdowania rzadkich Pokémonów, ale nigdy nie radził sobie w walce.

` `Bandyta podszedł do białej barierki, ustawionej na kamiennym murku, około metra powyżej poziomu wody. Woda była ciemna, nieprzejrzysta. Wyróżniał się w niej piasek wokół samego źródła – błyszczał zielonkawym blaskiem. Co chwila przesuwał się pod wpływem pojawiającej się wody. Po chwili przestał być widoczny – Koks wracał do trenera z małym Lotadem na grzbiecie, zasłaniając piasek.

-Doskonale, Koks – pochwalił Pokémona trener. – Może teraz Psyducka...

` `Łysy usłyszał ćwierkanie Mięśnia. Obrócił się w prawo. Nadbiegało dwoje ludzi.

* * *

` `Tomek biegł tuż za strażniczką. Bulbasaur ledwo za nim nadążał, natomiast Spearow z dużą trudnością mijała drzewa. Pokémonom ciągle brakowało odpowiedniego treningu, zauważył Tomek. Sytuacja była krytyczna – ktoś kradł Lotady i Psyducki.

` `Nad bijącymi źródłami spostrzegł – co go zaskoczyło – bandytę z tatuażem krokodyla, który napadł na Centrum Pokémon trzy dni wcześniej. Tym razem nie był w garniturze, ale w poszarpanym, szarym dresie. Pod murkiem, na którym stał bandyta, leżała grupka nieprzytomnych Pokémonów.

` `Jeśli on tu jest, to Croconaw pewnie też, pomyślał Tomek. Trzeba złapać złodzieja, zanim go wypuści.

-Mięsień! – wrzasnął bandyta, zaskoczony tym widokiem.

` `Tomek zastanowił się, o co chodziło. W tym momencie usłyszał świst powietrza. W następnej chwili jego Spearow i jakiś Starly – Pokémon-drozd, pół metra przed jego twarzą, uderzały w siebie dziobami.

-Niezły refleks, Spearow – powiedziała wyraźnie podniecona walką strażniczka.

-Co się właściwie stało? – zapytał Tomek.

-Starly leciał wprost na ciebie, a Spearow zauważyła to i zablokowała go! – wykrzyknęła kobieta. – Z pewnością pomogła zdolność Spearow – Sokoli Wzrok!

-Sokoli Wzrok? Tak, jak u Bulbasaura i Turtwiga Zarośnięcie... A ten Starly... Mięsień?! Jesteś chory? – wykrzyknął do łysego Tomek. – Skąd ty bierzesz te imiona?!

` `Bandyta głupkowato się uśmiechnął. Obrócił głowę w kierunku źródeł, a za nim zrobili to Tomek i strażniczka. Z ogromną prędkością nadpływał Croconaw.

-Jest źle – wyszeptał Tomek.

-To jego? – zapytała niepewnie strażniczka, która jeszcze nie zdążyła uspokoić się po akcji Spearow.

-Tak. Bulbasaur będzie potrzebował pomocy!

-Wiesz... Zapomniałam zabrać Pokémony ze stróżówki...

` `Tomek zaklął pod nosem. Świetnie wyszkolony Cyndaquil Mychy ledwo pokonał to krokodylopodone monstrum. Teraz Bulbasaur miał sobie z nim poradzić...

-Mięsień, spróbuj zgubić Spearow między drzewami! Koks – zacznij od Gryzienia na Bulbasaurze!

-Spearow, goń Starly’a! Bulba, ty użyj Dzikiego Pnącza i odgoń Croconawa!

` `Strażniczka znikła Tomkowi ze wzroku – może pobiegła po pomoc. Starly wystartował jak z procy. Kręcił w powietrzu obroty i beczki, co chwila skrzydłem dotykając tafli wody. Spearow nie odstawała od niego szybkością – ale precyzją bardzo. Co chwila jej dziób trafiał w wodę i wytrącał ją z równowagi.

` `Bulbasaur miotał dookoła swoimi Dzikimi Pnączami, Croconaw odbijał je raz za razem. W końcu rzucił się na jedno z nich zębami. Bulbasaur zawył z bólu. Pnącza cofnęły się. Siła szczęk Pokémona-krokodyla była olbrzymia. Trzeba zatkać mu pysk, pomyślał Tomek.

-Bulbasaur, użyj jednego Pnącza jeszcze raz! Obwiąż mu pysk!

-Koks, odskok!

` `Croconaw szybko odsunął się od latorośli użytej przez Bulbasaura. Rzucił się do przodu, chcąc Gryzieniem zakończyć mecz.

-Drugie Dzikie Pnącze!

` `Bulbasaur wypuścił drugie Pnącze. Pysk został obwiązany szczelnie. Croconaw nawet się nie ruszył. Zdenerwowany krokodyl zdecydował się użyć ostatecznej broni. Zaczął szybko wymachiwać łapami we wszystkich kierunkach. Ogon nie zatrzymywał się nawet na chwilę. To było Demolowanie. Bulbasaur pod dwóch ciosach wycofał Pnącza. Po kolejnych dwóch leżał nieprzytomnie na ziemistej ścieżce.

` `Starly i Spearow ścigały się wzajemnie pomiędzy drzewami na brzegu. Wróbel co chwila uderzał się o gałęzie, podczas gdy mniejszy drozd mijał zwinnie wszystkie przeszkody. Tomek zauważył, że Starly jako ptak leśny, ma ogromną przewagę na tym terenie.

-Wracaj, Bulbasaur – za pomocą Pokéballa wycofał Pokémona. – Spearow, nie walcz z nim tam, bo...

` `Było za późno. Spearow uderzyła w konar drzewa z całym impetem. W tym momencie, Tomek przypomniał sobie uderzenie huśtawki Bulbasaura. Wiedział, że to koniec walki... Spearow pikowała bez sił do wody... Tomek zamknął uszy i czekał na dźwięk „plusk”.

` `Minęło pięć sekund, a Tomek nic nie słyszał. Otworzył oczy. Spearow unosiła się tuż ponad powierzchnią wody na liściu nenufaru. Liść uniósł się ponad wodę – a spod niego wystawał Lotad! Tomek rozpoznał w nim tego dojrzanego przy spotkaniu ze strażniczką – po jego głupkowatym uśmiechu. Spearow aż zapiszczała z zachwytu. Po tylu godzinach oglądania latynoskich telenoweli z pewnością marzyła o zostaniu uratowaną przed jakimś upadkiem przez bohatera. Lotad, jak widać, wystarczył.

-Przegrałeś, cieniasie – zwrócił się do Tomka łysy. – Koks, Mięsień, wracajcie do swoich zajęć.

` `Starly nagle coś zauważył. Na pełnej prędkości popędził w kierunku jednej z mniejszych wysepek. Croconaw z głośnym pluskiem wskoczył do wody, po czym popędził za partnerem. Jedynie czerwone łuski na jego grzbiecie wystawały ponad wodę.

` `Tomek podbiegł do Lotada. Zabrał z liścia na wpół przytomną Spearow. Wstał, po czym powiedział:

-Lotad, nie wiem, co dojrzał Starly... Musisz go zatrzymać! Pędź.

-Loooł? Looołtad. Looołtad! – radośnie wykrzyczał Lotad.

` `Lotad odwrócił się i popłynął za dwoma Pokémonami bandyty. Najwyraźniej cieszył się, że może popisać się swoim bohaterstwem. Tomek poczuł się zaskoczony, że u znanych z apatyczności Lotadów ze źródeł, znalazł się tak aktywny osobnik.

` `Tomek poczuł uścisk na lewym barku. Odwrócił się. Za nim stał łysy bandyta.

-Dobra. Twoje Pokémony pójdą ze mną...

-A może ty pójdziesz z nami? – zapytał głos zza pleców bandyty.

` `Bandyta obrócił się. Za nim stało pięciu strażników rezerwatu – wszyscy w jasnozielonych uniformach, wzrostu takiego jak napastnik. Jego mina świadczyła, że poczuł się wyraźnie przestraszony. Po jednym skoku znalazł się w wodzie. Zaczął płynąć na drugą stronę Źródeł.

` `Croconaw wypłynął zza wyspy. Na grzbiecie znajdował się Psyduck – ale ze skórą w kolorze morskiego błękitu (zamiast żółci) i bladoniebieskim (zamiast bladożółtym) dziobem. Za plecami Tomka rozległy się westchnienia strażników.

-Błyszczący Psyduck...

-Alternatywnie Ubarwiony Pokémon w naszym rezerwacie...

` `Alternatywnie Ubarwione, czyli potocznie zwane Błyszczącymi, Pokémony, były rzadkim zjawiskiem – mniej niż jeden na tysiąc Pokémonów miał taką cechę genetyczną. Na czarnych rynkach takie stworki osiągały niebotyczne ceny.

` `Zza wyspy, tuż za Croconawem i Starly’em, wysunął się znajomy Lotad. Tomek nie zastanawiał się długo.

-Lotad, użyj Wodnego Pulsu!

` `Lotad zatrzymał się w miejscu. Otworzył szeroko swoje niewielkie usta. Przed nimi uformowała się mała, ciemnoniebieska kulka, pomniejszająca się i powiększająca jak bijące serce. Tomkowi nasunęło to skojarzenie z bijącymi źródłami. Dookoła rozchodziły się błękitne błyski. W jednym momencie kulka urosła tak, iż stała się większa od Pokémona. Wtedy Lotad zamknął usta – a atak Wodnego Pulsu rozpędził się w kierunku Croconawa i Błyszczącego Psyducka. Woda wokół kulki rozsuwała się na boki.

` `Atak trafił centralnie w Psyducka. Pokémon-psychiczna kaczka trafił pod wodę. Croconaw zdenerwował się, ale nie miał czasu zanurkować i złapać uciekiniera. Lotad wskoczył pod wodę. Po kilku sekundach pojawił się na powierzchni razem ze zdezorientowanym Psyduckiem.

* * *

-Jak ja nienawidzę walk na czas – marudził Wojtek. Zajęcia skończyły się już, więc powolnym krokiem zmierzał w stronę domu. Mycha, tym razem w zielonej bluzce, szła obok niego. – To takie beznadziejne.

-A co ci się nie podoba? – zapytała Mycha. – Wiesz, w Konkursach Pokémon, runda walk trwa pięć minut.

-No trwa, trwa. A nie wygrałaś kiedyś walki przez limit czasu?

-Nie! Wiesz, kuzyneczku, jak to robię. Atakuję cały czas! Nie mają szans! Ha! -Wiesz... - powiedział ponuro Wojtek. – Chyba nie będę startował w Konkursach Pokémon. Są beznadziejne. -Ja startuję w beznadziejnych Konkursach?! No to żegnaj! – zdenerwowana Mycha odwróciła się na pięcie. Wojtek nawet nie próbował jej zatrzymać.

* * *

` `Liwia – w seledynowym bikini – siedziała na krawędzi basenu z morską wodą w swoim ogrodzie. Obok niej, w brodziku, bawiły się ze sobą Snubbull i Sentret. Dziewczyna w tym momencie nie zwracała na nie uwagi. Patrzyła się wyłącznie na sam środek basenu.

` `Pokémon znajdujący się tam miał kształt prawie jak kulka – ale z płaskim, niebieskim, podłużnym ogonem, przywodzącym na myśl Liwii podpaskę oraz ostrymi, stożkowatymi kolcami na zewnątrz. Górna połowa ciała była ciemnoniebieska, a dolna – cytrynowa. Okrągłe oczka z czarnymi tęczówkami i różowe usta dodawały mu uroku. Jak wynikało z opowiadania ojca, był to Qwilfish – Pokémon-najeżka.

` `Liwia nie mogła nadziwić się jego słodkości. Mimo, iż był obślizgły jak większość typów wodnych oraz straszny jak większość typów trujących, Qwilfish miał w sobie coś przyciągającego oko. W dodatku, dzięki posiadaniu tych dwóch typów, był częściowo uodporniony na większość ataków.

` `Liwia nie miała już żadnych wątpliwości – wkrótce powinna wyruszyć w podróż.

* * *

-Teraz, dzięki Błyszczącemu Psyduckowi, będziemy mogli sprowadzić tu tłumy! – wykrzyknęła energiczna strażniczka rezerwatu.

-Cieszę się, że mogłem pomóc – powiedział Tomek. – Teraz muszę iść do Centrum Pokémon, żeby wyleczyć Bulbasaura i Spearowa. Czy zaatakowane Pokémony – wskazał na nieprzytomną grupkę pod barierką – wrócą do pełni sił.

-Na pewno – powiedział inny strażnik.

-No to do widzenia – powiedział raźnie Tomek. – Na razie Lotad – pożegnał się znacznie bardziej ponuro chłopak – pilnuj tych Pokémonów, twój Wodny Puls jest naprawdę świetny.

` `Lotad ze swoim uśmieszkiem na twarzy kiwnął liściem do przodu w ramach pożegnania. Też nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego z pożegnania.

-Skoro wiemy o Błyszczącym Psyducku w naszym rezerwacie – zaczęła jedna ze strażniczek, w dodatku wysoka i szczupła z długimi, kasztanowymi włosami – potrzebujemy dobrej reklamy w naszym regionie – w tym momencie mrugnęła porozumiewawczo do Tomka. – Skoro chłopak i Lotad tak dobrze współpracują, to może podarujemy mu tego Pokémona?

-Co ty sobie wyobrażasz, Sabrino? – zapytała się jej strażniczka, którą Tomek spotkał podczas treningu.

-Jeśli obieca, że każdemu, kogo go pokaże, powie o naszym rezerwacie...

-Obiecuję! – wykrzyknął Tomek. Spojrzał się na Lotada. Wiedział już, że razem stworzą świetny duet. Lotad szeroko i szczerze się uśmiechnął. Najwyraźniej, też chciał pójść z trenerem. – Wejdź do Pokéballa.

` `Tomek wygrzebał z kieszeni czerwono-białą kulkę. Lotad ochoczo kliknął przycisk. Zmieniony w falę czerwonej energii, szybko znalazł się już w środku.

-Złapałem Lotada! – ucieszył się Tomek.

-Wspaniale, gratuluję! – wypowiedziała się strażniczka o imieniu Sabrina.

` `Bladoniebieski Psyduck wpatrywał się z zadziwieniem na grupę.

Pokémony, które wystąpiły w tym rozdziale (najedź myszką, żeby przeczytać imię):

#001 Bulbasaur #021 Spearow #387 Turtwig #054 Psyduck #209 Snubbull #161 Sentret #060 Poliwag #206 Dunsparce #270 Lotad #159 Croconaw #396 Starly #054 Psyduck (Błyszczący) #211 Qwilfish

Powrót