Strona Główna
  Rozdziały
  Bohaterowie
 
oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

PokeFic

III. Łowy

` `Słońce wisiało tuż nad sąsiednim blokiem, gdy Tomek wyszedł z klatki schodowej. Tuż za nim, powoli człapał Bulbasaur, wyraźnie niezadowolony. Na pobliskiej ławce wygodnie rozsiadł się Patryk. Jego Turtwig wyzywająco spoglądał na Bulbasaura. Dinozaur z bulwą na plecach całkowicie go zignorował.

-Siema! Nie spóźniłeś się – zauważył Tomek.

-A co, zaskoczony? – z lekką urazą odpowiedział Patryk. – Bierzemy się do roboty?

-Najwyższy czas! Nie damy się wyprzedzić Dawidowi! Masz już jakiś cel?

-Tak – z zadowoleniem odpowiedział Patryk. – Nidoran samiec gdzieś już na mnie czeka!

-Widziałem małą grupkę koło kotłowni, jakieś dwieście metrów stąd.

` `Turtwig, słysząc to, podskoczył na ławce z podniecenia. Oliwkowa skóra, żółte podbrzusze, brązowa skorupa, a zwłaszcza chuda gałązka z dwoma listkami na głowie trzęsły się, jakby Pokémon-żółw miał się za chwilę rozpaść.

-Lubi walczyć, co? Pasuje do ciebie.

-Jak na to wpadłeś? – zapytał retorycznie Patryk. – A ty, czego szukasz?

-Wczoraj wieczorem zobaczyłem stado Spearowów...

-Ach, te stalowe szpony, ostre dzioby... Jest się w czym zakochać!

-Oooch, ten róg Nidorana, gigantyczne, zielone uszka, długie siekacze, trucizna w całym ciele, różowa skóra...

` `Patryk bez słowa odszedł w stronę kotłowni. Tomek i Pokémony podążyli za nim.

* * *

` `Niemal białe włosy Liwii miały chwilę odpoczynku od promieni słońca – Snubbull całą drogę dokładnie zakrywała je swoim ciałem. Ma prawo do odpoczynku, pomyślała Liwia. Specjalnie wybrała się do miasta, aby złapać Pokémona. Było jej wszystko jedno, jaki gatunek to będzie – byleby był słodki i radosny! Nie wyobrażała sobie jakiegoś odrażającego typa w swoim składzie.

` `Dziewczyna sprawdziła sznurówki w swoich różowych tenisówkach, zapięcia w rybaczkach, starła plamkę z granatowej koszulki i z podniesioną głową wkroczyła do Centrum Pokémon.

* * *

` `Jak co roku na początku września, ruch w okolicy nie ustawał. W ciągu ostatniej minuty wypatrywania Nidorana samca, Tomek zauważył, przynajmniej trzy osoby zmierzające w kierunku Centrum Pokémon. Szukanie Pokémona dla Patryka trwało już pół godziny. Mogę nie zdążyć dzisiaj złapać Spearowa, pomyślał Tomek.

` `Na szczęście, jeden różowy Pokémon-królik, we fioletowe plamki, wyskoczył z okna prowadzącego do piwnicy w najbliższym bloku. Słodki uśmiech, czarne oczka i ogromne uszy zdradzały, iż był to poszukiwany Pokémon.

-Nimm? – słodziutkim głosem Pokémon zwrócił się do grupy. Nie bardzo rozumiał, w jakiej sytuacji się znalazł.

-Chce nas poczęstować Nimm 2? – zapytał z głupawym uśmiechem Tomek.

-Nie wyszedł ci dowcip – uciął Patryk. Tomek opuścił w zażenowaniu głowę. – Pora go złapać. Nidoran – wyzywam cię do walki!

` `Pokémon-królik ochoczo podszedł bliżej. Turtwig wyszedł naprzeciw, tręsąc się z nadmiaru adrenaliny. Tomek pomyślał, że Patryk nie będzie miał lekko. Kontrolowanie trawiastego żółwia z takim charakterkiem, to ogromny wysiłek.

-Turtwig, wybieram cię!

-Nimm?

-Turt!

-Zacznij od Ostrych Liści!

` `Turtwig zaczął szybko obracać się wokół własnej osi, wystrzeliwując z gałęzi na głowie seriami Ostre Liście. Nidoran nie wyglądał na przejętego. Rzucił się do przodu, wprost na atak żółwia. Jego róg na głowie zajaśniał białym światłem...

-Dziobanie! – wykrzyknął Tomek. – To atak latający! Odsuń się!

-Turtwig, do skorupy!

` `Żółw przerwał nieskuteczne ataki (Nidoran przechodził przez liście jak burza). Podskoczył i wsunął głowę oraz wszystkie kończyny do skorupy. Pokémon-królik z impetem wpadł w skorupę Turtwiga. Ten ostatni odleciał kilka metrów. Żółw wysunął się z powrotem. Nie wyglądał na szczególnie zmęczonego.

-Widzę, że pracowałeś nad defenswą? – zwrócił się do kolegi Tomek.

-Całkiem sporo! Teraz Uderzenie!

` `Żółw wystartował w kierunku królika. Ten zamknął oczka i znieruchomiał. Widziałem już gdzieś ten ruch, pomyślał Tomek. Walka Pawła... Rattata... To jest...

-Skupienie Energii! Cofnij go!

-Że co? – nie zrozumiał Patryk.

` `Nidoran też wyskoczył do przodu. Róg znowu rozjaśnił się białym światłem. Żółw i królik uderzyli w siebie z ogromną mocą. No, może nie tak dużą, przeszło Tomkowi przez myśl, ale dali z siebie wszystko. Nawet Bulbasaur z zainteresowaniem przyglądał się leżącym pół metra od siebie Pokémonom.

` `Nidoran, chwiejąc się, podniósł się z ziemi. Po kilku wstrząsach, stanął pewnie na nogach, gotowy do dalszej walki. O jego przeciwniku nie można było tego powiedzieć... Turtwig leżał dalej, w dodatku trząsł się jak osika. Patryk podbiegł do swojego Pokémona.

-Turtwig! Wszystko w porządku?

-Widzisz, że nie – stwierdził Tomek. – Ale możesz spróbować złapać Nidorana.

` `Patryk wyciągnął dwa pomniejszone Pokéballe. Kliknął na przycisk na jednym z nich. Powiększoną kulą wycofał Turtwiga.

-Dobra walka, Turtwig. Ten drugi – zwrócił się Patryk do Nidorana, wskazując pomniejszony Pokéball – jest dla ciebie!

* * *

` `Liwia siedziała na sofie w Centrum Pokémon, popijając herbatę. Tuż obok Snubbull objadała się karmą dla Pokémonów. Wśród co chwila pojawiających się trenerów, nie dostrzegła nikogo doświadczonego. Nie chciała ruszyć w teren sama. Nie wiedziała nawet od czego zacząć.

-I co, słodziutka? – zwróciła się do Snubbull, tracąc już cierpliwość. – Musimy sobie poradzić same...

` `W tym momencie do Centrum wkroczyło dwóch chłopców. Jeden wysoki, długowłosy, w zielonej, rozpiętej bluzce, czarnych dresach i – na co Liwia zwróciła szczególną uwagę – oryginalnych butach marki Adidas. Drugi był niższy pół głowy, z brązowymi, rozczochranymi włosami, w granatowej bluzce i nieco jaśniejszych dżinsach. Na rękach niósł przesłodkiego Pokémona, którego dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała. Wzięła zaskoczoną Snubbull ze sobą i podeszła do nieznajomych.

-Cześć, jestem Liwia!

` `Chłopcy, podobnie jak i Snubbull wydawali się oszołomieni. Liwia nie miała pojęcia, czemu...

* * *

` `Z wyjątkiem doświadczeń ze swoją kuzynką, Tomek dawno nie widział tak bezpardonowego przedstawienia się. Białowłosa dziewczyna, wzrostu Patryka, w paskudnych, RÓŻOWYCH tenisówkach zdecydowanie wyróżniała się na tle innych trenerów. Bulbasaur, zażenowany, pokiwał głową na boki i lekko popchnął Tomka. Chłopak wyrwał się z zamyślenia.

-Cześc. Jestem Tomek, a to Patryk – kolega nadal był oszołomiony.

-Och, to Bulbasaur! Jaki on słodki! – zachwyciła się dziewczyna, najwyraźniej o imieniu Liwia. Pokémon-dinozaur nie wyglądał na szczególnie szczęśliwego z powodu poznania nowej osoby.

-A jak nazywa się ten słodziak? – zwróciła się do Patryka dziewczyna.

-To Nidoran, samiec – odpowiedział chłopak. – Właśnie go złapałem.

-Złapałeś? – Tomek dostrzegł błysk w oku dziewczyny, ale Patryk chwilowo bardziej był zainteresowany swoim dokonaniem, niż nową znajomą. – Własnoręcznie?

-Pomógł mi Turtwig – pochwalił Pokémona chłopak. – Właśnie, muszę go oddać do wyleczenia.

-Pójdę z tobą... To znaczy z wami, w porządku?

-Nie widzę problemu – stwierdził Patryk. Tomek poszedł za nimi.

* * *

` `Liwia była bardzo z siebie zadowolona. Urobiła już jednego chłopaka. Teraz dostanie nowego Pokémona przy mniejszym wysiłku.

-Jak zdobyłeś Pokémona, skoro Turtwig stracił przytomność? – zapytała Liwia, bardzo zainteresowana.

-Żeby złapać Pokémona nie trzeba nawet używać własnego – poważnie stwierdził Patryk. Oczywiście, że zgrywał doświadczonego, potężnego trenera. Na szczęście najważniejsze było to, że umie łapać Pokémony.

-Ale dlaczego Turtwig przegrał? – Liwia dopiero po zakończeniu wypowiedzi, zdała sobie sprawę z nietaktu. Czym ja się przejmuję, pomyślała. Przecież on świata nie widzi poza sobą...

-A. Trujący typ, taki jak Nidoran samiec, był częściowo uodporniony na ataki trawiaste – zaczął nudnym głosem Tomek. Chłopak nie spodobał się Liwii, miała wrażenie, że cały czas ją obserwuje. – B. Nidoran używał Dziobania rogiem, ataku typu latającego, działającego dobrze na trawiasty typ Turtwiga. C. Trujący Punkt, zdolność specjalna Nidorana. Przy zetknięciu Turtwig miał trzydzieści procent szans na to, że zostanie zatruty. No i miał pecha...

-Czepiasz się mnie – zdenerwował się Patryk. – To co robimy?

-Patryk, ty pójdziesz ze mną – prosto z mostu stwierdziła Liwia. Zmieniła głos, żeby wydawać się załamaną. – Tak chciałabym, by Snubbull miała przyjaciela, równie słodkiego jak ona...

` `Tomek zrobił głupawą minę, ale w końcu zdecydował się odezwać.

-Ja idę w takim razie sam. Pora złapać Pokémona.

` `Liwii to nie obchodziło. Skoro Tomek jeszcze nie wie, jak łapać Pokémony – to jest jej niepotrzebny.

-Dobrze. Spotkamy się tutaj za godzinę – oboje przynosimy ze sobą nowe Pokémony.

* * *

` `Wojtek siedział na obrotowym krześle i gapił się w komputer jak sroka w gnat. Na biurku poza monitorem, znajdowała się też sterta komiksów i jajo. Co prawda, chłopak nie wiedział jaki Pokémon czeka w środku, ale był pewien, że go pokocha. No, chyba, że to byłaby mała Makuhita – żółty Pokémon-sumo, przypominający kształtem dwa ułożone na siebie pełne worki na śmieci. O lol, pomyślał Wojtek, jak ja w ogóle myślę o tym Pokémonie. Nie jego wina, że tak wygląda...

` `Dzwonek do drzwi przerwał rozmyślania Wojtka. Zatrzymał odtwarzanie kolejnego odcinka Naruto na YouTube i poszedł powoli do drzwi, żeby je otworzyć...

-Kto tam? – zapytał jak zwykle, gdy był sam w domu.

-Kuzyneczku, już mnie nie poznajesz? – odpowiedział figlarny głos zza drzwi.

-Agnieszka! Wchodź – chłopak otworzył drzwi. – Właź do pokoju.

-Znowu oglądasz Naruto?

-A co mam robić całymi dniami?

-Uczyć się! Musisz skończyć Akademię dla Przyszłych Trenerów z najlepszymi stopniami!

-Ty nie miałaś najlepszych...

-Ale ty masz mieć. Chyba, że Piotrek będzie lepszy, nie mam nic przeciwko...

` `W Wojtku zawrzało. Piotrek – jego kuzyn, młodszy brat Mychy, „przyszły Mistrz Pokémon”, był kimś, z kim Wojtek od dawna rywalizował. Był chodzącym przeciwieństwem Wojtka – wysoki jak na swój wiek, z włosami przystrzyżonymi na jeża, zawsze opalony. Na ich roczniku mało kto mógł dorównać im dwóm na wszelkich zajęciach. Ich zajęcia praktyczne z walk zawsze kończyły się tym samym – remisem. Niezależnie od tego, jaką taktykę układał Wojtek, czy ile brutalnej siły wkładał w to Piotrek, nie mogli rozstrzygnąć o wyniku. Podobno wykładowcy w pokoju nauczycielskim obstawiali, kiedy i który z nich jako pierwszy wygra mecz.

-W zasadzie, to po co już się uczyć? Dziś mieliśmy tylko rozpoczęcie roku, dopiero jutro zaczynamy walki.

-Wiesz, Piotrek dużo trenował przez wakacje... Specjalnie dla niego, pożyczyłam mu jajo Pokémona...

` `Wojtkowi odebrało mowę. Spodziewał się, że z jajem Pokémon będzie kimś wyjątkowym w klasie, i raz na zawsze pokaże kuzynowi jego miejsce w szeregu. Tymczasem jego najukochańsza kuzyneczka, jak nazywał często Mychę, tak utrudniła mu życie.

-Ma to swoje plusy – ciągnęła Mycha. – Jeśli mnie zdenerwuje chociaż raz, zanim Pokémon się wykluje, to zabiorę mu jajo. – Wojtek wyraźnie się rozpromienił słysząc to; wiedział, że Piotrek nie wytrzyma. – A w ogóle, to skąd tu się wzięło to jajo? – Pokazała palcem na bladopomarańczowy przedmiot. - To Tomka?

-Nie. Jest moje. Znalazłem je wczoraj nad Wolbórką.

` `Mycha zbladła na twarzy w jednej chwili.

-A ja powiedziałam Piotrkowi, że będzie dzięki mojemu prezentowi wyjątkowy w klasie...

` `Wojtek uśmiechnął się po raz pierwszy od początku tej rozmowy. Z powrotem usiadł przed komputerem i włączył Naruto.

* * *

` `Tomek szedł już dobry kwadrans w kierunku, w którym leciały wieczorem Spearowy. Na placu zabaw, na którym się znalazł, zauważył całe stadko. Przynajmniej nie ukrywają się w piwnicach pomyślał.

-Spearow! – zawołał. Pokémony-wróble odwróciły się w jego stronę. – Czy któryś z was ma ochotę do mnie dołączyć?

` `Zgodnie z przewidywaniami,odwróciły się od niego, poświęcając się dalszym kąpielom w piasku. Tomek zawsze uwielbiał je za to, jak słodko to robiły.

-No dobrze! A który chce walczyć?

` `Znowu żadnej odpowiedzi. W dodatku znudzone Spearowy poderwały się do lotu. Po chwili Tomek widział już tylko jednego, który zapatrzył się na chmury lecące po niebie z niewinnym uśmiechem. Chłopakowi nie pasowało to do stereotypu na temat Spearowów, ale zawsze wyznawał zasadę „lepszy rydz, niż nic”.

-Miło, że chcesz ze mną walczyć, Spearow!

-Grru? – Spearow wydawał się być ciągle nieobecny. Teraz Tomek zauważył po rysach twarzy, że ten Pokémon jest samiczką.

-Bulbasaur, wyjdź – nakazał Tomek, wypuszczając seledynowego Pokémona z Pokéballa. – Możesz jakoś pogadać ze Spearow i namówić ją do walki?

` `Bez żadnej odpowiedzi typ trawiasto-trujący zbliżył się do normalno-latającego wróbla i zaczął do niego przemawiać. Oczywiście, jak każdy Pokémon, po prostu powtarzał różne sylaby ze swojego imienia. Tomek zawsze dziwił się, jak stworki mogą się nawzajem zrozumieć...

` `Nagle Spearow opuściła huśtawkę i podleciała naprzeciw chłopaka. Kiwanie głową z góry na dół oznaczało, iż zgadzała się na walkę. Początkujący trener od razu poczuł przypływ adrenaliny...

* * *

-Dobrze. Lekki rozkrok, Pokéball cały czas w ręce – instruował Liwię Patryk. Dziewczynie zdawało się, że za bardzo wczuwa się w rolę, ale póki co musiała to znosić. Snubbull kolejny raz pobiegła w kierunku wrogiego Sentreta.

` `Liwia przypomniała sobie sytuację sprzed kilku minut. W Parku Miejskim zza krzaka wyskoczył sięgający najwyżej do kolan Liwii bordowa mieszanka wiewiórki i oposa, o długim, brązowo-beżowym ogonie. Dopiero, kiedy podparł się nim, dziewczyna zobaczyła go w całości. Sięgał jej powyżej pasa, jego kitka była puszysta, wyglądał jak duży pluszak.

` `Liwia w chwilę wróciła z marzeń, gdy zobaczyła kolejny raz odrzuconą na ziemię podopieczną. Różowy buldog otrząsnął się.

-Użyj Uroku, Snubbull – rozkazała dziewczyna.

` `Snubbull ponownie wykonała sztuczkę z obrotami i uśmiechami. Sentret wydawał się obojętny. Widocznie to jakiś macho, pomyślała Liwia.

-No dobrze, Gryzienie!

` `Buldog rzucił się z otwartą paszczą na oposa. Jednak ten ostatni w ostatnim momencie zwinął się w kulkę. Snubbull tylko drasnęła go zębami, zanim odbiła się od mięciutkiego ciała.

-Co to było?! – wrzasnęła zaskoczona Liwia.

-Rotacja Obronna – stwierdził Patryk. – Wzmacnia obronę. Atak musi być szybszy.

-Dobrze! Jeszcze raz, podbiegnij, i Gryzienie w ostatniej chwili.

` `Sentret znowu zaczął się zwijać. Liwia zauważyła, że zakrywa się ogonem...

-Snubbull, gryź ogon! Z całej siły!

` `Buldog tym razem nie rzucił się wściekle, ale podbiegł i zaczął wrzynać się w puszysty ogon. Sentret rozwinął się i zapiszczał z bólu.

-Nie przesadzasz? - zapytał niepewnie Patryk.

-Nie! Uderzenie ciałem!

` `Snubbull potarła nogą o podłoże i rzuciła się uderzając nieosłoniętego przeciwnika w brzuch. Sentret stracił przytomność.

-Teraz powinnaś... – zaczął Patryk.

-Wiem! Pokéball, pędź! – Wykrzyknęła Liwia nie zwracając uwagi na Patryka.

` `Kulka trafiła w Sentreta. Ten przybrał czerwoną barwę, zmienił się w promień energii i został wessany do środka. Przycisk na wierzchu czerwono-białego przyrządu do łapania Pokémonów migał na czerwono. Liwia wiedziała, że Sentret nawet w środku się nie podda...

` `Światło przestało świecić. Liwia wrzasnęła z radości. Podbiegła do Pokéballa i podniosła go szybko. Niedbale wsadziła go do kieszeni. Odwróciła się do Patryka.

-To łapanie nie jest jednak takie trudne – stwierdziła. – Jednak dałabym sobie radę sama.

-Nie walczyłaś, tak jak mówiłaś – powiedział ponuro Patryk. – Jak Sentret i Snubbull mają się polubić, skoro gryzą się po ogonach? Mieli zostać przyjaciółmi...

-Na pewno zostaną – uśmiechnęła się pewnie Liwia. – Pora wracać do Centrum Pokémon, już czternasta. Twój kumpel chyba sobie nie poradzi... Nie wygląda na zdolnego.

` `Patryk bez słowa powłóczył za Liwią, zdenerwowany, mając poczucie straconego czasu.

* * *

` `Bulbasaur stanął naprzeciwko Spearow. Ta wzbiła się w powietrze, przy okazji powiewając piaskiem. Tomek rozejrzał się po okolicy – całe podłoże było piaszczyste, w dodatku huśtawki czy piaskownica dookoła spowalniał jego Pokémona. Ptakowi było to wszystko jedno – ona fruwała.

-Zacznijmy! Warczenie!

` `Groźny pomruk wywołał tylko wyraz zdumienia na twarzy Spearow – musiało wystarczyć.

-Teraz użyj Dzikiego Pnącza! Strąć ją z nieba!

` `Spearow pikowała w dół, gdy Bulbasaur zaatakował Pnączem. Jednak winna latorośl minęła minimalnie wroginię. Ptak groźne spojrzał na trawiastego Pokémona – to była technika Piorunującego Spojrzenia. Obrona Bulbasaura została przez to osłabiona.

` `Teraz Spearow uderzyła z całej siły błyszczącym na biało dziobem. Tomek widział już tego dnia Dziobanie – i nie był to przyjemny moment. Bulbasaur posunął się do tyłu na piachu, mrużąc oczy. Spearow znowu wzleciała w górę, by chwilę potem znowu zanurkować. Tomek zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę.

-Bulbasaur! Teraz wskocz na huśtawkę!

` `Zdziwiony Pokémon posłusznie wykonał polecenie, wskakując zwinnie na najbliższą z nich.

-Teraz użyj Dzikiego Pnącza, żeby się rozbujać! A potem, staraj się nie spaść!

` `Bulbasaur chwycił oparcie za pomocą Pnączy wyrastających spod bulwy. Ciemnozielone latorośle zaczęły drgać, a za nimi – cała huśtawka. Spearow była już blisko, a jej dziób błyszczał na biało, gdy Bulbasaur wykonał obrót o 360 stopni...

` `Spearow została trafiona oparciem huśtawki w dziób! Biały blask zanikł, a Bulbasaur zeskoczył na piach.

-Uderzenie! Kończ walkę!

` `Bulbasaur – niezbyt szybko, za to z dużym zapałem – pobiegł w kierunku podnoszącej się powoli Spearow. Silne uderzenie powaliło ją na ziemię definitywnie. Tomek wyciągnął Pokéball z kieszeni swojej oliwkowej bluzki. W momencie, w którym zamachnął się, pożałował, iż nie wziął ze sobą czapki z daszkiem, którą mógłby obrócić tył na przód w tej chwili.

-Pokéball, ruszaj! – wrzasnął Tomek, zastanawiając się, czemu zawsze ludzie w tej sytuacji krzyczą. Spearow zmieniła się w bezkształtną, czerwoną energię. Tuż po ptaka wessaniu do środka, światełko na przycisku do powiększania kulki mignęło na czerwono jeden raz i na dobre zgasło. – Tak! Mam Spearow! Bulbasaur, chodź!

` `Po raz pierwszy od czasu, kiedy Tomek spotkał swojego pupila, ten uśmiechnął się. To zwycięstwo pomoże nam pracować razem, pomyślał Tomek. Na powrót do Centrum Pokémon miał jeszcze ponad pół godziny. Spokojnym krokiem poszedł w kierunku, z którego przybył.

* * *

` `W Centrum Tomek, Patryk i Liwia siedzieli na sofie, wpatrując się w telewizor. O ile trener Turtiga i Nidorana, bawiących się ze sobą w zapasy tuż obok, nie był zadowolony, o tyle pozostała dwójka była szczęśliwa.

-Mój Sentret jest bardzo silny! – zachwalała Pokémona Liwia. – Wspaniale się blokuje. Na szczęście jestem niezmiernie sprytna!

-Zdaje się, że Spearow i Bulbasaur się polubią – zauważył Tomek. – Oboje są dość... poważni.

-Myślę, że się nie nadaję na wykładowcę – powiedział Patryk. – Liwia, jesteś chyba... lepsza ode mnie.

-Dzięki! Fajnie, że tak myślisz – odpowiedziała z wyniosłością dziewczyna.

` `Snubbull i Sentret sprzeczali się między sobą, z pewnością o coś mało ważnego. Liwia nie zwracała na to uwagi, była zapatrzona w telewizor, podobnie jak Spearow. Właśnie pokazywano intro do telenoweli „Zakochani aż po grób”, przedstawiające nagrobki kolejnych bohaterów. Z oka Pokémona-wróbla popłynęła łza. Tomek pomyślał, że skoro zachwyca się tym badziewnym tasiemcem, to musi być... romantyczką! Takiego obrotu spraw nie przewidział.

` `Kiedy lektor znudzonym, zachrypniętym głosem zapowiedział, iż teraz emitowany jest odcinek numer 3279, Tomek zauważył za oknem dwa czarne BMW zatrzymujące się na parkingu. Gdy do Centrum wkroczyło czterech mężczyzn w czarnych garniturach (w dodatku wyglądało na to, że pół życia spędzili w siłowni), chłopak miał złe przeczucia. Przypomniał sobie reportaż z Wolborza o napadzie na Centrum Pokémon...

-Wszyscy! – wykrzyknął najwyższy z mężczyzn, ogolony na łyso z tatuażem na lewym policzku. – Oddawać swoje Pokémony! Nam!

` `Tomka przeszedł zimny dreszcz. Mina Patryka wskazywała, że też był przejęty. Liwia, nawet jeśli Tomek nie był przekonany co do jej szczerości, to w tym momencie wyglądała, jakby miała naprawdę zemdleć.

-Dawać, ale już!

` `Trenerzy w Centrum wyglądali na zszokowanych, z wyjątkiem jednej dziewczyny, odwróconej dotychczas plecami do bandytów. Tomek spojrzał na nią przez chwilę, i już wiedział kto to. Mycha!

-Zapomnij! Cyndaquil, Oddish! Wychodźcie – wykrzyczała zdenerwowana Aga.

-Mam z tobą walczyć, mała dziewczynko? – zapytał, śmiejąc się łysy.

-Tak, masz! Chyba, że tchórzysz...

-Dobra, mała. Walczmy! A wy trzej – zwrócił się do ostrzyżonych na jeża kumpli, w dodatku wyglądających identycznie – kraść wszystko inne.

* * *

-Czas działać – wyszeptał do Liwii i Patryka Tomek.

-Dobra, ale nie wiemy, jak silne są ich Pokémony! – zauważył Patryk

-Wiecie, chłopaki... – zaczęła Liwia. – Zróbcie to beze mnie. Mam pietra...

-Dobra, ale bądź gotowa do pomocy – uciął Tomek. – Bulbasaur! Spearow! Walczcie!

-Turtwig! Nidoran! Chodźcie!

` `Trzech facetów w czerni wystąpiło naprzeciw Tomkowi i Patrykowi. Jednocześnie sięgnęli do kieszeni po Pokéballe, i w tym samym momencie wypuścili... trzy Totodile’e! Małe, błękitne krokodylki z ogromną paszczą i ostrymi zębami raz różowymi kolcami na grzbiecie, groźnie spojrzały na czterech przeciwników.

-Totodile – powiedział jeden z bandziorów, głosem pozbawionym jakichkolwiek emocji. – Wodna Broń. Na wszystkich.

-Turtwig, Ostry Liść! Nidoran, Skupienie Energii i Dziobanie!

-Bulbasaur, Dzikie Pnącze! Spearow... – Tomek zastanowił się chwilę. Czy ona zna ten atak? Zaryzykuję, pomyślał. – Atak Furii!

` `Totodile’e wystrzeliły z paszczy strumienie idealnie niebieskiej wody. Dzikie Pnącza i Ostre Liście powstrzymały dwa ze strumieni. Nidoran samiec przebijał się przez trzeci, używając do tego błyszczącego na biało rogu. Spearow tymczasem zdawała się nic nie robić, tylko utrzymując się w powietrzu. Tomek zaniepokoił się.

-Spearow... Czy znasz ten atak?

` `W tym momencie Spearow wystrzeliła jak z procy. Z ogromną prędkością zderzyła się z Totodile’em ostrzeliwującym Nidorana. Dziób ptaka poruszał się tak szybko, że Tomek nie był w stanie zobaczyć dokładnie, gdzie trafiają uderzenia. Tymczasem centralne trafienie w Totodile’a zaliczył Nidoran, atakując swoim rogiem.

` `Bandyta, który wydał krokodylom rozkaz ataku, zaklął głośno. Po raz pierwszy podniósł głos, wołając:

-Odwrót! Nie mamy szans czterech na dwóch!

` `Turtwig i Bulbasaur zbliżali się już do trafienia Uderzeniem wrogów, gdy ci zostali zawróceni do Pokéballi. Trzech rabusiów wybiegło z wielkim hukiem przez centralne drzwi.

` `Tymczasem na środku Centrum trwał pojedynek. Cyndaquil i Oddish, ciężko dysząc, opierały się atakowi Demolowania większego krokodyla. Croconaw – bo to właśnie ten Pokémon był w natarciu – miał pysk podobny do Totodile’a, ale mierzył dwa razy więcej centymetrów (sięgał do pasa łysemu bandycie), miał żółte podbrzusze i więcej kolców na plecach oraz głowie.

` `Tomek chwilę pomyślał. Atak Demolowania to jedna z najsilniejszych technik typu normalnego, ale po jakimś czasie atakujący męczy się i na jakiś czas traci zdolność poprawnego wykonywania ataków. Pokémony Agnieszki nie były jednak wyćwiczone do przetrzymywania ciosów, raczej do ich unikania.

-Trzymajcie się - wrzasnęła rozpaczliwie Mycha, gdy Oddish upadła i straciła przytomność. – Croconaw słabnie!

-Dawaj, dalej, Koks! – wrzasnął bandyta. Tomek zastanowił się, jak można nazwać swojego Pokémona w ten sposób, ale nie doszedł do żadnego sensownego wniosku.

` `Croconaw miał zadać kończący cios ognistemu jeżowi. Ostatnie drapnięcie spudłowało jednak, krokodyl runął na podłogę. Cyndaquil odetchnął.

-Skończ to, Cynda! – wykrzyknęła uszczęśliwiona Agnieszka. – Koło Płomieni!

` `Cyndaquil rozpalił ogromny ogień na swoich plecach. Jego policzki rozdęły się od nagromadzonego w ustach ognia. Wtedy Pokémon-jeż wypuścił cały płomień na siebie, otaczając się gorącą,pomarańczową barierą. Pobiegł w kierunku Croconawa, wyrzucając go w powietrze siłą uderzenia.

-Koks, wracaj! – wrzasnął łysy bandyta, zawracając Pokémona. Tomek teraz zauważył, że tatuaż na jego policzku ma kształt krokodyla. – To jeszcze nie koniec...

-Owszem, to koniec – zaprzeczył głos dobiegający od drzwi. Stał tam mężczyzna w mundurze policjanta. – Twoi kumple są już skuci i czekają na ciebie na zewnątrz.

` `Bandyta ze wstrętem spojrzał na triumfującą Agnieszkę i bez chwili namysłu skoczył przez okno. Po chwili Tomek zobaczył przez okno czarne BMW pędzące pobliską ulicą...

-Cynda, zgaś płomienie, Wracaj do Pokéballa – nakazała Mycha. – Siema kuzynku, niezły Spearow.

-W zasadzie to niezła... A gdzie ona jest? – zapytał Patryka i Liwię (cały czas roztrzęsioną) Tomek.

` `Tymczasem Spearow wróciła do oglądania duchów bohaterów „Zakochanych aż po grób”...

* * *

` `Tomek wrócił do domu tuż przed dziewiętnastą. Po wejściu zobaczył swojego brata... uczącego się!

-Eee... Szkoła jeszcze nie zaczęła się na poważnie – zaczął Tomek.

-Dla ciebie, to już nawet się skończyła – z odrazą stwierdził Wojtek. – Ale ja mam problem. Muszę walczyć o dominację!

-Z jajem Pokémona nie powinieneś mieć problemów, żeby być najlepszym.

-Ale inni z jajami też nie będą mieć takich problemów... – zaczął Wojtek. W tym momencie komórka Tomka dała znak, że nadszedł SMS.

-To od Dawida... Co?! Już wyrusza do Łodzi?

-Śpieszno mu do dziewczyny – zauważył Wojtek.

-I po pierwszą odznakę ze Stadionu...

Pokémony, które wystąpiły w tym rozdziale (najedź myszką, żeby przeczytać imię):

#001 Bulbasaur #387 Turtwig #032 Nidoran (samiec) #021 Spearow #209 Snubbull #019 Rattata #296 Makuhita #161 Sentret #155 Cyndaquil #043 Oddish #158 Totodile #159 Croconaw

Powrót