Strona Główna
  Rozdziały
  Bohaterowie
 
oooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo

PokeFic

XIII Rewanż

' ' Przez okna pod sufitem, na wysokości kilku metrów, do hali wpadało poranne światło. Na jej środku znajdowało się standardowe, pomarańczowobrązowe boisko do walk. Na jego końcach, w polu dla trenerów, stali Tomek i Marek. Ksenia w gotyckiej sukni przy linii bocznej z niecierpliwością oczekiwała na rozpoczęcie meczu o Odznakę Ciemnicy, podobnie jak nagrywający KomKomem mecz Wojtek, Torchic i Spearow siedzący tuż za nią na trybunach.

-Mam nadzieję, że trenowałeś – powiedział Marek – bo ja się nie obijałem i zamierzam pobić cię tak, jak ostatnio.

-To się nie powtórzy – odparł Tomek. – Jestem dobrze przygotowany i tym razem nie dam się pokonać!

-Co rozumiesz przez: przygotowany? – spytał lider, któremu nie spodobał się najwyraźniej złowieszczy ton wypowiedzi wyzywającego.

-Zanalizowałem nasze spotkanie, kombinacje ataków, twoją taktykę, fora internetowe z poradami innych wyzywających...

-To był mój pomysł! – wtrącił się Wojtek.

-Ludzie piszą w Internecie, jak mnie pokonać?! – z niemałym zdziwieniem przyjął tę wiadomość Marek.

-To może zaczniemy już ten mecz? – spytała zniecierpliwiona Ksenia.

-Gotowy? – spytał lider Tomka.

-Jasne – odparł chłopak.

' ' Tomek nie był nawet zdenerwowany. Dobre przygotowanie dodawało mu pewności siebie. Nadchodzący mecz jedynie motywował go do działania. Spokojnie wyciągnął z kieszeni spodni pierwszy Pokéball, jednym kliknięciem powiększając go do normalnych rozmiarów.

-To jest oficjalny mecz o Odznakę Ciemnicy – ogłosiła Ksenia, unosząc chorągiewki; jej bransoletki zabrzęczały – pomiędzy liderem Markiem Nocnym, a wyzywającym Tomaszem z Tomaszowa.

' ' Słysząc ostatnie słowa, Tomek pochylił głowę. Stwierdził, że przed zawodami Ligi Pokémon transmitowanymi na cały kraj będzie musiał wymyślić mniej kompromitujący sposób przedstawiania się.

-Walka trzy na trzy, bez limitu czasu – ciągnęła głośno Ksenia. – Tylko wyzywający ma prawo zmieniać Pokémony w trakcie walki. Wybierajcie pierwszych walczących!

-Stunky, wybieram cię! – krzyknął Marek, wyrzucając przed siebie Pokéball. Z czerwonego światła ponownie wyłonił się mały Pokémon-skunks, którego lider użył też w poprzedniej walce.

-Nidoran, dawaj! – powiedział Tomek, wypuszczając typ trujący z kuli.

-Tym razem Stunky będzie walczył z całych sił – stwierdził Marek.

-Pierwsza runda, Stunky kontra Nidoran, zaczynajcie! – ogłosiła Ksenia.

-Nidoran, Trujące Strzały! – nakazał Tomek.

-Odskocz, Stunky – skontrował Marek.

' ' Nidoran otworzyła szeroko pyszczek, wypuszczając dziesiątki błyszczących, fioletowych igiełek. Pociski sunęły przez powietrze w kierunku typu mroczno-trującego. Stunky bez najmniejszych problemów przeskoczył nad atakami i rozpoczął bieg w kierunku Nidoran. Jego przednie łapki zapaliły się czarnym blaskiem. Równie ciemne iskierki sypały się z nich, gdy nabierał prędkości.

' ' Ta sytuacja przypominała Tomkowi początek poprzedniego starcia. Uśmiechnął się, pamiętając, że wtedy wygrał pierwszą rundę. Dokładnie wiedział, jak skontrować Nocne Cięcie.

-Nidoran, podskocz i Podwójny Wykop – nakazał Tomek.

-Nie tym razem! – odparł Marek, zaskakując chłopaka. – Szybki unik!

' ' Stunky wyskoczył, unosząc w powietrze obie łapki. Jego kończyny, przypominające teraz czarne błyskawice, ominęły skaczącą Nidoran jedynie o milimetry. Tomek obserwował, jak znajdująca się nad Stunky’m króliczka opuszcza obie nóżki, chcąc uderzyć Podwójnym Wykopem. Pokémon-skunks zdążył jednak przebiec dalej, a Nidoran trafiła w ziemię. Tomek był zaszokowany, o ile szybszy niż ostatnim razem był Stunky.

-Ostatnim razem Nidoran trafiła – stwierdził Marek. – Nie tylko ty pracowałeś, ja też wyciągam wnioski z walk.

-Użyj znowu Podwójnego Wykopu – powiedział Tomek, wciąż lekko oniemiały.

-Stunky, Furia Drapania! – rozkazał lider.

' ' Pazurki Stunky’ego rozgorzały białym światłem. Tomek zwrócił uwagę, że blask był jaśniejszy niż ostatnio. Nidoran wyskoczyła w powietrze, wyciągając tylne kończyny przed siebie. Stunky wybił się, wyciągając do przodu pazury. Tomek ucieszył się, gdyż przewidując takie starcie dobrze przygotował swoją podopieczną.

' ' W oczach Tomka cała sytuacja rozegrała się w zwolnionym tempie. Oboje walczący zbliżyli się do siebie w powietrzu na odległość ataku. Stunky wysunął łapki do przodu, chcąc uderzyć. Nidoran jedną ze swoich wysuniętych nóżek, naszykowanych do ataku, wybiła się z kończyn Stunky’ego. Marek otworzył szeroko oczy, gdy po minięciu przeciwnika, Nidoran drugą nogą kopnęła jego Pokémona. Stunky z impetem upadł na posadzkę, po której posunął się kilka metrów.

-Nidoran! – krzyknął Tomek, gdy jego podopieczna wylądowała z uśmiechem na ziemi. – Nie daj mu odpocząć! Trujące Strzały!

' ' Z szeroko otwartego pyszczka typu trującego ponownie wydobyły się dziesiątki śmiercionośnych igiełek. Stunky, próbując się podnieść, dostał się pod ostrzał. Nie mogąc uniknąć prawie żadnego z pocisków, Pokémon lidera ponownie opadł na ziemię.

-Zaskoczył nas – szepnął pod nosem Marek; Tomek, słysząc to, uśmiechnął się szeroko. – Stunky, przygotuj się na Me…

-Nidoran, wracaj! – krzyknął chłopak, wyciągając przed siebie Pokéball. Uśmiechnięta króliczka przybrała czerwoną barwę i w błysku światła powróciła do kuli. – Dobra robota.

-Co?!

' ' Marek wykrzyknął to, okazując zaskoczenie. Stunky ponownie otworzył oczy, widząc, że nie ma przeciwnika, wobec którego mógłby zastosować Memento. Lider uśmiechnął się z wyższością.

-Mój Stunky ma bardzo silne zmysły i doskonały refleks – stwierdził. – Myślałeś, że nie przerwie ataku, gdy zobaczy, że nie ma celu? Sądziłeś, że tak zmarnuję Memento?

-Och! – wykrzyknął Tomek, robiąc bardzo smutną minę. – Ale ze mnie tępak.

-Zgadzam się – dodał Wojtek z trybun; Ksenia parsknęła śmiechem.

-Pierwsza runda – bez wyniku; wyzywający Tomek wycofał Nidoran – ogłosiła dziewczyna.

-W takim razie – chłopak wyciągnął Pokéball – ja wybieram Lotada!

' ' Czerwone światło uformowało się w kształt niewielkiej kulki z sześcioma nóżkami, z ogromnym liściem nenufaru na głowie. Lotad, ze swoim wiecznym głupkowatym uśmiechem na twarzy, dostał szansę walki.

-Druga runda, Lotad kontra Stunky, start! – nakazała Ksenia.

-Lotad, użyj Mgiełki! Pełna moc! – nakazał Tomek.

' ' Liść na głowie Lotada zaczął wydzielać z kilku szparek w liściu kłęby jasnobłękitnego dymu. Gęste opary pokryły większość pola walki. Oba niskie Pokémony były ledwo dostrzegalne.

-Mogłeś skończyć ten mecz – stwierdził Marek – ale ja nie widzę potrzeby zużywać Mementa na Lotada. Użyj Trującego Gazu, Stunky! – rozkazał lider.

-No nie! – wykrzyknął Tomek.

' ' Stunky obrócił się tyłem do Lotada. Podnosząc do góry ogon, zaczął wydzielać jasnofioletowy gaz. Tomek, wiedząc, że ten atak zatruje jego podopiecznego tak jak Toksyny Ivysaura, szybko zareagował, wyciągając Pokéball.

-Wracaj, Lotad! Szybko!

' ' Lotad zniknął w czerwonym świetle, bez żadnej reakcji na przedwczesne wycofanie. Marek, otumaniony taktyką Tomka, spoglądał bezmyślnie na pokryte mieszającymi się jasnoniebieskimi i fioletowymi kłębami dymu. Tomek cieszył się, że lider przestaje panować nad sytuacją.

-Druga runda nierozstrzygnięta, wyzywający wycofał Lotada.

-Tomek, szczerze mówiąc – powiedział Marek – nie mam pojęcia co robisz. Ale i tak nie dam ci darmo wygrać.

-W takim razie pora na powrót. Nidoran, skończ to – nakazał Tomek, wyrzucając kolejny Pokéball. Pokémon trujący pokazał się na boisku, uśmiechając się zawistnie w kierunku zmęczonego Stunky’ego.

-Trzecia runda, Stunky kontra Nidoran, zaczynajcie! – ogłosiła Ksenia, unosząc obie chorągiewki.

' ' Nidoran, po otrząśnięciu się, zaczęła podchodzić do Stunky’ego. Tomek pomyślał, że wśród różnokolorowych ataków mogła wyglądać przerażająco. Miał nadzieję, że zapamięta, by nauczyć swojego Pokémona Strasznej Miny albo podobnego ataku.

' ' Marek wyglądał bardzo niepewnie. Jego Stunky nie trafił przez całą walkę ani razu. W dodatku Trujący Gaz nie wyrządzał szkody Pokémonom trującym, takim jak Nidoran.

-Stunky, wystarczy. Użyj Mementa, szybko! – zdecydował lider.

' ' Tomek ze spokojem obserwował, jak Stunky zamyka oczy i opuszcza głowę. Wokół Pokémona na ziemi pojawił się najpierw jeden czarny okrąg, a następnie drugi, większy, otoczył pierwszy. Cała przestrzeń pomiędzy liniami wypełniła się przedziwnymi symbolami przypominającymi hieroglify.

' ' Stunky omdlał, gdy okręgi oderwały się od ziemi, przyjęły orientację pionową i pofrunęły w kierunku Nidoran. Ta spokojnie przeszła przez nie, nawet na chwilę nie zatrzymując się. Nie zdradzała żadnych oznak zmęczenia.

-Nidoran jest aż tak silna, że Memento jej nie wzrusza? – spytał zaskoczony Marek. – Czegoś takiego jeszcze tu nie było.

-W ogóle nie zadziałało. Przyjrzyj się dokładnie boisku – odparł Tomek z wyższością. – Wpadłeś w zasadzkę…

-Co masz na myśli? – zapytał Marek, siląc się na obojętny ton. Nie zdołał jednak ukryć przed Tomkiem swojego zdenerwowania.

' ' Zaraz po zadaniu pytania, Marek ugryzł się w język. Tomek stwierdził, że jego przeciwnik zauważył taktykę, którą wymyślił by zanegować efekty Mementa.

-Braciszku – odezwała się Ksenia – Mgiełka nie pozwala obniżać statystyk Pokémonom na polu walki. A więc jedynym efektem Mementa, jaki pozostaje…

-Jest utrata przytomności wykonującego atak – dokończył Wojtek. – Wcale mi się to nie podoba, ale ta metoda Tomka jest niezła.

-Trzecia runda – ogłosiła Ksenia z uśmiechem, podnosząc zieloną w lewej ręce chorągiewkę w kierunku Tomka – została zakończona zwycięstwem Tomasza i Nidoran. Stunky został wyeliminowany.

' ' Marek spojrzał wyzywająco na Tomka. Chłopak przestraszył się, że teraz Marek wyciągnie Pokémona jeszcze silniejszego niż Murkrow. Strategia walki, którą przedstawił swoim podopiecznym, wymagała, by Marek wykorzystał Pokémona-kruka. Pamiętając, że w poprzednim meczu prowadził tylko, gdy lider nie był skupiony, Tomek koncentrował się na używaniu zmian i zawiłych posunięć, by wyprowadzić go z równowagi.

-Moja taktyka się sprawdza – stwierdził Tomek. – Teraz mogę pokonać nawet twojego Murkrowa! I to w trzy minuty!

' ' Nidoran podskokami i głośnym piskiem potwierdziła słowa swego trenera. Tomek uznał, że jego prowokacja zadziałała, gdyż Marek poczerwieniał na twarzy i szybkim, nerwowym ruchem sięgnął do kieszeni swej czarnej bluzy.

-Przekonamy się! Wybieram Murkrowa – krzyknął.

-Czwarta runda, Murkrow kontra Nidoran, zaczynajcie – rozkazała Ksenia.

' ' Murkrow ukazał się wszystkim w hali, jak zwykle z długim, żółtym dziobem, czarnymi piórami, ogromnymi oczami z czerwonymi źrenicami i czubkiem głowy przypominającym kapelusz z rondem. Wzbił się pod sam dach hali, gdzie nie sięgały efekty Mgiełki i Trującego Gazu. Tomek założył, że następnym celem jest wrzucenie Pokémona-ptaka w opary. Jako typ mroczno-latający był podatny na truciznę, unoszącą się nad ziemią.

-Teraz ty atakuj pierwszy – zaproponował grzecznie Tomek. – Ja miałem swój czas.

-Z rozkoszą – sarkastycznie podziękował Marek. – Użyj Ataku Skrzydeł!

' ' Murkrow zaczął pikować w dół, wprost na Nidoran. Za jego skrzydłami ciągnęła się idealnie biała smuga światła, pokazująca, że Atak Skrzydeł jest niezwykle dopracowany. Nie zaskoczyło to Nidoran, która czekała na przeciwnika na ziemi. Tomek ucieszył się, widząc, że Nidoran zachowuje się jak doświadczona wojowniczka.

-Wyskok i Podwójny Wykop! Do Trującego Gazu z nim! – krzyknął Tomek.

' ' Marek wyciągnął przed siebie rękę z zaciśniętą pięścią, gdy Murkrow przelatując tuż nad dymem został trafiony przez Nidoran obiema nóżkami. Typ latający spadał wprost w dym, ku uciesze Tomka, gdy szybkim obrotem przez prawe skrzydło wyrównał poziom i zaczął okrążać zaskoczoną niepowodzeniem przeciwniczkę.

-Odpłacenie – krótko rozkazał lider.

' ' Tomek wstrzymał oddech. Zobaczył jak Nidoran koziołkowała w tył, a Murkrow co chwila popychał ją dalej swoim ostrym dziobem, pozostawiając za sobą złotą smugę. Ciężko było zauważyć pędzącego z zabójczą prędkością Pokémona-ptaka. Kiedy wzleciał w powietrze, Nidoran, cała poobijana miała trudności z podniesieniem się.

-Odpłacenie ma dwukrotnie większą moc niż zwykle, gdy jest użyte po otrzymaniu ciosu, osiągając siłę ataku kwalifikującą go do ataków rangi B – powiedział Marek. – W dodatku obrażenia Nidoran wyglądają na trafienie ciosem krytycznym.

-Przeklęty Murkrow i jego Superszczęście – stwierdził Tomek, przypominając sobie o zdolności Murkrowa, zwiększającą szanse na krytyczne trafienie.

-Jak widać, nawet najlepsza taktyka to za mało… - rozmarzył się Marek, podnosząc wzrok na swojego Murkrowa. Widząc, że Nidoran podniosła się, wyciągnął przed siebie rękę. – Skończ z nią. Nocny Cień!

' ' Przed dziobem Murkrowa zaczęła formować się kula, złożona z fioletowych spiral duchowej energii. Wokół niej utworzyła się szara poświata, pokazując, że atak jest gotowy. Pokémon-kruk wypuścił kulę naprzód, wymierzając w Nidoran.

' ' W jednej chwili Tomek przypomniał sobie sytuację z poprzedniego meczu. Wtedy Nidoran w krytycznym momencie przestała reagować na komendy, i w efekcie nadziała się na Nocny Cień. Widząc, że atak zbliża się, zacisnął kciuki, licząc na podopieczną.

-Nidoran, dawaj, Trujące Strzały! – rozkazał desperacko.

' ' Tomek zobaczył szybkie skinienie głową swojej pupilki. Szeroko otwarty pyszczek uwolnił zabójczy trujący atak. Kolejna seria fioletowych, błyszczących w porannym słońcu igiełek wbijała się w fioletowo-szarą kulkę duchowej energii. Tomek z nadzieją spoglądał na powiększający się pod wpływem uderzeń Nocny Cień, licząc na zaniknięcie ataku.

' ' Tomek i Marek w tym samym momencie spojrzeli na siebie. Tomek nie zauważył nawet cienia litości w oczach lidera. Sam spróbował wyglądać najgroźniej, jak tylko mógł. Chłopak usłyszał wybuch ponad swoją głową. Razem z Markiem dostrzegli w połowie drogi między Nidoran a Murkrowem chmurę szarego dymu. Tomek nie mógł przez gęsty obłok dojrzeć Pokémona-ptaka.

' ' Zmęczona już walką Nidoran patrzyła w górę, czekając na nadlatującego przeciwnika. Niespodziewanie, z dymu zaczęły spadać fioletowe spiralki duchowej energii. Niczym grad opadły na Nidoran, powalając ją na ziemię. Tomek zauważył, że wybuch zniszczył osłaniającą spirale szarą osłonkę. Pokémon trujący opadł na ziemię bez sił.

-Nie, Nidoran! – krzyknął Tomek. Jego taktyka całkowicie upadła. Bezwiednie wycofał podopieczną do Pokéballa, dziękując jej za walkę. Wywiązała się dobrze ze swoich zadań, z wyjątkiem ostatniego.

-Rundę wygrywa Murkrow – ogłosiła z niezadowoleniem Ksenia, unosząc czerwoną chorągiewkę.

-To na tyle w kwestii szybkiego pokonywania Murkrowa – powiedział Marek. – Mam nadzieję, że zwróciłeś uwagę na zmiany na polu…

' ' Tomek zauważył, że razem z szarym obłokiem zasłaniającym Murkrowa zaniknęły fioletowe i jasnobłękitne opary unoszące się przy ziemi. Siła wybuchu Trujących Strzał i Nocnego Cienia wywiała poza boisko pozostałe gazy. Tomek musiał porzucić wszelkie nadzieje na zatrucie Pokémona-kruka. Zdecydował, że powinien zacząć improwizować. Nie wiedząc, na jakiego trzeciego Pokémona zdecyduje się Marek, zdecydował się pozostawić wybór między Bulbasaurem a oczekującą na widowni Spearow na później.

-Lotad, dawaj! – krzyknął, wyrzucając przed siebie Pokéball.

-Piąta runda, Murkrow kontra Lotad! – krzyknęła coraz bardziej rozemocjonowana Ksenia, gdy Pokémon-nenufar po raz kolejny tego dnia wyłonił się z czerwonego światła.

' ' Lotad uśmiechał się jeszcze bardziej głupkowato niż zawsze. Swoimi okrągłymi oczkami wpatrywał się w desperacko bijącego skrzydłami Murkrowa. Tomek zwrócił uwagę, że wybuch musiał uderzyć nie tylko w Nidoran. Wierzył, że tym razem pokona lidera w równej walce.

-Murkrow, Atak Skrzydeł – rozkazał Marek; jego głos świadczył o tym, że wszelka zabawa się skończyła.

' ' Mroczny Pokémon skierował dziób w dół, po czym zaczął pikować. Biały ślad za skrzydłami spadającego ptaka układał się w spirale. Tomek zastanawiał się jaką wydać komendę, nie widząc szans powolnego trawiasto-wodnego Pokémona na ucieczkę.

' ' Lotad uśmiechnął się z determinacją. Podczas gdy Tomek przecierał oczy ze zdumienia, jego podopieczny zwinnie przeskoczył nad nadlatującym Murkrowem. Z jego liścia nenufaru wypadła szara kulka, która szybko przeniknęła przez przeciwnika. Murkrow spadł na ziemię, zmęczony, gdy kulka, która zmieniła kolor na soczystą zieleń, zawróciła w powietrzu do spadającego Lotada. Cała akcja trwała zaledwie kilka sekund. Gdy Tomek mrugał szybko oczami, Marek, zdegustowany tym, co zobaczył, splunął na podłogę.

-Ostatnio nawet nie trafił – zwrócił uwagę lider, denerwując się zagraniem Lotada. – Odpłacenie!

' ' Murkrow, nie mając siły odlecieć, w niezwykłym tempie przebiegł na swoich żółtych nóżkach dystans dzielący go od Lotada. Złota smuga ciągnęła się za nim, gdy dziobem trafił Lotada. Tomek pomyślał, że nawet z podwójnym doładowaniem Odpłacenie wykonane przez tak słabego Pokémona nie powinno wywołać większego wrażenia.

' ' Tymczasem, Lotad przekoziołkował do tyłu. W miejscu trafionym przez Murkrowa, pojawił się fioletowy siniak. Tomkowi przez myśl przemknęła specjalna umiejętność Superszczęście.

-Kolejne krytyczne trafienie, co? – zapytał Tomek.

-Na to wygląda – odetchnął z ulgą lider. – Dobrze, skończ z nim Nocnym Cieniem – nakazał.

-Wodny Puls! – nakazał Tomek, licząc na to, że Lotadowi wystarczy sił.

' ' Murkrow, pełen zawziętości, utworzył szarą sferę otaczającą fioletowe, duchowe spirale. Lotad, nie chcąc pozostać gorszy, przed swoimi ustami zaczął tworzyć kulę idealnie czystej wody. Tomek i Marek uważnie przyglądali się kulom. Obie rosły wciąż do niezwykłych rozmiarów. Nocny Cień i Wodny Puls niemal sięgały już ciał tworzących je Pokémonów. Tomek, widząc to, postanowił przerwać ładowanie ataku.

-Wypuść go, Lotad! – nakazał szybko.

' ' Pokémon-nenufar zamknął usta, do których wpadło kilka kropelek wody kapiącej podczas tworzenia się ataku. Wodny Puls, wielkości futbolówki, pofrunął w kierunku ciągle powiększającego swój atak Murkrowa.

' ' Kula wody zderzyła się z rosnącą skoncentrowaną duchową energią, powodując eksplozję tuż przed dziobem Pokémona-kruka. Tomek i Lotad uśmiechnęli się z satysfakcją. Murkrow wyleciał w powietrze, całkiem pozbawiony sił.

-Po prostu rzuć się na niego! – rozkazał Tomek, przypominając sobie walkę z Sabriną.

' ' Brwi Lotada zbliżyły się do siebie, gdy zaczął rozpędzać się swoimi małymi nóżkami. Wybijając się z tylnych kończyn, wysunął w powietrzu liść z pleców do przodu. Uderzając z ogromnym impetem w spadającego kruka, odbił się do tyłu. Spokojnie wylądował na ziemi, podczas gdy Murkrow spadł nieprzytomny pod nogi Marka.

-Zwycięzcą piątej rundy jest Lotad – ogłosiła Ksenia, unosząc zieloną chorągiewkę w kierunku Tomka.

-Dobra robota, Lotad! – krzyknął Tomek. Nie spodziewał się takiego łatwego zwycięstwa. Pomyślał, że determinacja jego Pokémona wynikała z faktu, że w poprzedniej walce przegrał właśnie z Murkrowem.

-Wracaj, Murkrow – nakazał Marek. Tomek zwrócił uwagę, że jest tak rozdrażniony przebiegiem walki, że nawet nie podziękował swojemu pupilowi.

-No i zobaczmy… - powiedział z wyraźną wyższością w głosie Tomek, chcąc załamać lidera. – Carvanha nie poradzi sobie z Lotadem i Bulbasaurem, Houndour jest podatny na Wodny Puls, a Seedot walczy w bardzo schematyczny sposób. Wszystko jedno, kogo wybierzesz, i tak powinienem sobie poradzić.

' ' W hali Stadionu Pokémon nagle zrobiło się znacznie ciemniej. Przelatująca chmura zasłoniła drogę promieniom słonecznym. Marek uśmiechnął się złowieszczo. Tomek wystraszył się; jeszcze nie widział tak groźnie wyglądającego Marka.

-Już się nie denerwuję – powiedział spokojnie lider – bo wiem, że wygram. Wiedziałem, że będziesz dla mnie wyzwaniem, ale nie sądziłem, że zmusisz mnie do TEGO.

' ' Marek śmiał się, gdy sięgał do lewej kieszeni swojej bluzki, z której wyciągnął pomniejszony Pokéball. Tomek zauważył, że wcześniej zawsze brał kule z prawej kieszeni bluzki. Marek pocałował Pokéball, powiększył go i wyrzucił.

-Wychodź, Mightyena, już!

* * *

' ' Liwia weszła do małego baru w Galerii Łódzkiej. Nie wybrała tego miejsca przypadkowo. To tutaj dwa tygodnie wcześniej poznała Adriana. Nie spodziewała się, że chłopak tak mocno wpłynie na jej życie. Myślała, że to on będzie starał się o jej względy całymi dniami na różne, romantyczne sposoby.

-Cześć – usłyszała pozbawiony emocji głos Adriana za swoimi plecami. Odwróciła się do chłopaka.

-Co się stało? – spytała na wstępie.

' ' Wyciągnęła ręce, chcąc objąć jego ramiona. Chłopak wyprostował ręce, nie pozwalając jej podejść. Liwia poczuła się, jakby ktoś uderzył ją w głowę.

-Więcej się nie spotkamy. Nie możemy, i już – powiedział spokojnie chłopak.

-Dlaczego nie?

' ' Dziewczyna zwróciła uwagę, że jej ukochany bez przerwy zerka w kierunku lady. Liwia zauważyła tam jedynie barmana i mężczyzny z długą bródką, nic podejrzanego.

-Bo nie – uciął Adrian.

-Nie odchodź! – krzyknęła nagle zrozpaczona dziewczyna. – Oddam ci mojego Qwilfisha, jeśli tego pragniesz! – przypomniała sobie wcześniejszą sytuację.

-Mam gdzieś twojego Qwilfisha i ciebie – powiedział.

' ' Obrócił się i wyszedł z baru. Zamknął za sobą przeszklone drzwi, by zatrzymać dziewczynę w środku. Gdy brodaty mężczyzna mijał ją, uśmiechnięty, Liwia usiadła na najbliższym krześle. Rozpaczliwie szlochała, samotna. Miała nieodparte wrażenie, że w oczach Adriana też pojawiły się łzy, gdy odchodził.

* * *

-Markowi strasznie zależy na wygraniu meczu – stwierdziła Ksenia.

' ' Na boisku stał czworonożny, wysoki na metr Pokémon. Miał czarną sierść, jedynie na podbrzuszu i pyszczku przybierała ona ciemnoszarą barwę. Czarne nogi były chude i smukłe, tułów płaski, a ciemny ogon – długi i puszysty. Na poszerzonej ku bokom głowie znajdowało się dwoje spiczastych uszu, podłużny pyszczek z ustami wypełnionymi ostrymi zębiskami. Jego oczy były żółte z krwistoczerwonymi źrenicami. Mightyena, Pokémon-hiena, swoim groźnym warczeniem okazywała swoją chęć do walki.

' ' Tomek pomyślał, że nie chciałby spotkać tego stworka w ciemnej uliczce. Nikt na forum internetowym o walkach z liderami, które wskazał mu Wojtek, nie wspominał o tym, że Marek ma wyewoluowanego Pokémona. Lotad przestał uśmiechać się głupkowato i cofnął się ze strachu o kilka kroczków. Specjalna zdolność Mightyeny, Zgroza, wystraszyła Pokémona wodno-trawiastego i obniżyła jego atak.

-Jesteś pewien, że chcesz użyć JEGO? – zapytała ze zdenerwowaniem Ksenia. – Przecież z Lotada nie zostanie nawet plama!

' ' Tomek, słysząc to, poważnie się wystraszył. Uznał, że denerwowanie Marka nie było najlepszym pomysłem w jego życiu. Z łatwością dostrzegał, że Mightyena to najsilniejszy Pokémon lidera.

-Tak, jestem pewien – spokojnie stwierdził Marek. – Jak widzisz, Mightyena, jest cień, tak jak lubisz.

' ' Tomek dopiero teraz zauważył, że słońce wciąż nie wychodziło zza chmur. Lotad zrobił bardzo smutną, niepewną minę, podobnie jak na trybunach Wojtek, Torchic i Spearow.

-Szósta runda, Mightyena kontra Lotad, start – machnęła chorągiewkami Ksenia.

-Najpierw Skowyt! – krzyknął Marek.

' ' Mroczny Pokémon podniósł pyszczek ku sufitowi i zawył. Lotad znowu cofnął się kilka kroczków. Tomek wiedział, że technika Skowytu podnosi siłę ataków fizycznych. Obawiając się, że Mightyena ma też możliwość obniżania statystyk przeciwnika, zdecydował się zacząć walkę zachowawczo.

-Lotad, Mgiełka!

-Nie daj mu szans! – nakazał Marek wesoło, widząc, że jasnobłękitny dym zaczyna się ulatniać. – Gryzienie, bez przerwy!

-Lotad, przerwij! – krzyknął chłopak, widząc nadbiegającego Mightyenę.

' ' Mightyena pokonał dystans kilku metrów w mgnieniu oka. Pokémon Tomka nie zdążył dokończyć ataku. Co chwila musiał skakać w tył, gdy uzębiona paszcza zaciskała się tuż obok niego. Zatrważająca prędkość mrocznego Pokémona powodowała, że Tomkowi zdawało się, iż Mightyena ma dwie albo nawet trzy głowy.

-Absorpcja! – nakazał chłopak, mając nadzieję na przerwanie natarcia.

-Obalenie! – wykrzyczał nazwę potężnego ataku Marek.

' ' Lotad odskoczył daleko w tył, pod nogi Tomka. Z liścia na jego plecach po raz kolejny wyfrunęła szara kulka. Mightyena spokojnie przyjął cios. Kulka przeniknęła przez jego tułów, po czym przybrała zielony kolor. Gdy wniknęła z powrotem do Lotada, ten odzyskał część sił.

' ' Mightyena wycofał się do końca boiska. Niczym byk zaczął pocierać ziemię tylną nogą. Marek uśmiechnął się, całkiem zrelaksowany. Wskazał palcem na Lotada.

-Zakład, że nie zdąży uskoczyć przed atakiem, nawet jeśli Mightyena będzie biegł przez całe boisko.

-OK – odparł Tomek. – Zgoda Lotad?

-Dobra – stwierdził Marek, widząc, że Pokémon chłopaka mruga oczkami, zgadzając się. – Trzy, dwa, jeden…

' ' Tomek zobaczył, jak Mightyena zaczyna biec. Widząc, że Lotad uskakuje, mrugnął oczami, czekając na rezultat. Po chwili poczuł, jak jakiś okrągły, płaski obiekt wbija się w jego brzuch. Uderzenie było tak silne, że Tomek wywrócił się na plecy. Gdy otworzył oczy, zobaczył leżącego liściem nenufaru na jego brzuchu Lotada. Tomek pomógł podopiecznemu obrócić się na nogi, po czym złapał się za brzuch. Ból przechodził bardzo powoli.

' ' Mightyena, lekko zmęczony, uśmiechał się zawistnie, podobnie jak Marek. Tomek był przerażony tym, jak szybki może być jego przeciwnik. Ucieszył się, że moc Obalenia powodowała, że obrażenia otrzymywał też atakujący. Lotad kiwał się na swoich nóżkach, starając się utrzymać równowagę.

-Wygrałem zakład – ogłosił Marek. – A więc biorę nagrodę! Zwycięstwo w rundzie!

-Nie ustalaliśmy stawki – przypomniał Tomek. – Lotad, postaraj się! Wodny Puls!

-Zrób unik! – nakazał lider.

' ' Lotad, posiniaczony, otworzył usta, przed którymi zaczęła formować się kula wody. Nie miał jednak siły długo tworzyć ataku. Mała kulka pofrunęła w stronę Mightyeny. Ten od niechcenia przeskoczył nad atakiem. Kula straciła swoją spójność i woda rozlała się po boisku, tuż przed nogami Marka.

-Mogłeś zalać mi buty – roześmiał się lider. – Mightyena, musimy się zrewanżować! Gryzienie!

' ' Lotad nie miał siły, żeby zrobić unik. Mightyena doskoczył, po czym wgryzł swoje ostre zębiska w liść nenufaru. Tomek był przerażony, nie wiedząc, co stanie się z jego Pokémonem. Tymczasem Mightyena widząc, że Lotad ma dość, rozluźnił uścisk i odeszła.

-Szósta runda zakończona. Zwycięzcą jest Mightyena – ogłosiła spokojnie Ksenia. Tomek pomyślał, że dziewczyna zna już rezultat całego meczu.

' ' Nieprzytomny Lotad został wycofany do Pokéballa. Wojtek wziął Torchica w ramiona, natomiast Spearow podniosła się, szykując się na decyzję Tomka w kwestii ostatniego Pokémona.

' ' Tomek stwierdził, że Obaleniem Mightyena zadała sobie więcej obrażeń niż zrobił to Lotad przez cały mecz. Chmury nie rozchodziły się, podczas gdy Tomek zastanawiał się, jak może poradzić sobie z przeciwnikiem.

* * *

' ' Liwia samotnie jadła kolejny kawałek pizzy pokryty salami. Zrezygnowała z diety wegetariańskiej, by móc się odprężyć. To do tej małej pizzerii przyszła z Adrianem na pierwszą randkę. To miejsce przywodziło na myśl wspomnienia. Ojciec powiedziałby, że jestem masochistką, cokolwiek to znaczy, pomyślała Liwia.

' ' Odgarnęła z twarzy swoje jasne blond włosy, odsłaniając rozmazany makijaż. Wypuściła ze swojego Pokéballa Snubull, chcąc jakiegokolwiek towarzystwa. Zdała sobie sprawę z faktu, że od kilku dni nie widziała żadnego ze swoich Pokémonów.

-Moja malutka – zwróciła się do swojej wesołej podopiecznej. – Nawet nie zdążyłam mu powiedzieć, że kazałam tatusiowi zarezerwować cały park Arkadia tylko dla nas. Mieliśmy wszystko naprawić…

' ' Snubull niewiele zrozumiała z bełkotu Liwii. Mimo to, czule przytuliła się do swojej trenerki. Dziewczyna poczuła przyjemne ciepło swojego Pokémona. Pocałowała swoją podopieczną w czoło. Przy okazji, strąciła ostatni kawałek pizzy na drewnianą podłogę.

* * *

' ' Tomek stał już kilkanaście sekund bez ruchu, nie zastanawiając się wcale nad tym, jak może pokonać Mightyenę. Nie zauważył w nim żadnych słabych punktów. Marek złożył ręce, przyglądając się swojemu przeciwnikowi. Tomek usłyszał szepty Wojtka a Kseni, która dziwnym trafem nie ponaglała go do wyboru.

-Czemu się tyle zastanawia? – spytała Ksenia. – Może się poddać.

-No nie wiem – odparł Wojtek. – Nie chcę, żeby znowu narobił mi wstydu. Skoro codziennie przechwala mi się swoją „kreatywnością”, mógłby trochę jej pokazać…

' ' Ta uwaga rozdrażniła chłopaka. Nagle na twarzy poczuł przyjemne ciepło. Chmury powoli przesuwały się dalej i światło słoneczne znowu wpadało do ponurej hali. Mightyena pokręcił z niezadowoleniem głową.

' ' Młody trener przypomniał sobie, jak kilka nocy wcześniej w ten sam sposób padało na niego światło księżyca. Goniąc Pana X w lesie ze swoim Bulbasaurem stworzyli niezwykle zgraną parę. Mając nadzieję, że jego wybór jest słuszny, sięgnął do kieszeni spodni po mały Pokéball.

-Przepraszam Spearow – powiedział, patrząc na trybuny – ale nie tym razem. Jesteś tuż po kontuzji i nie chcę ryzykować odnowienia.

' ' Torchic swoim pomarańczowym skrzydełkiem popukał Spearow po karku, chcąc ją podtrzymać na duchu. Tomek miał jednak wrażenie, że jego podopieczna odczuła bardziej ulgę niż żal.

-Wybierz swojego Pokémona – nakazała wyraźnie znużona Ksenia. Tomek postanowił, że pokaże jej, na co go stać.

-Bulbasaur, wybieram cię! – krzyknął, rzucając Pokéball.

' ' W blasku światła z czerowno-białej kuli pokazał się Pokémon-dinozaur. Bulbasaur usiadł w jedynym miejscu na boisku gdzie unosiły się resztki Mgiełki Lotada Typ trawiasto-trujący spokojnie usiadł na tylnich nogach, rozkładając – z powodu bulwy na plecach – nierównomiernie balans ciała. Była to pozycja wyraźnie niewskazana do walki. Mightyena poczuł się urażona tym brakiem szacunku. Tomek ucieszył się, podejrzewając, że Bulbasaur przejął się uwagami na temat prowokowania lidera.

-Siódma, finałowa runda, Mightyena kontra Bulbasaur, zaczynajcie! – obwieściła donośnie Ksenia, wyraźnie znudzonym tonem.

-Mightyena, poznaj proszę pierwszego Pokémona Tomka – powiedział uprzejmie lider. – a ty, Tomek, poznaj mojego pierwszego Pokémona, Mightyenę.

' ' Tomek zrozumiał, dlaczego Marek przed rozpoczęciem poprzedniej rundy pocałował wyciągnięty Pokéball. Zastanowił się, czy w przyszłości nie spróbować tego ze swoimi Pokémonami. Mightyena szarpnął głową do góry, namawiając Bulbasaura do podniesienia się. Ten wyciągnął z ust swój szeroki, okrągły, różowy język. Pokémon-hiena wyraźnie miał dosyć swojego przeciwnika.

-Czemu on się go nie boi? Nie wygląda na to, żeby jego siła ataków osłabła od Zgrozy… - zastanawiał się na głos Marek, przypominając sobie o specjalnej umiejętności Mightyeny.

-Jak już mówiłem - odparł Tomek – Mgiełka nie pozwala na obniżenie statystyk… A Bulbasaur pojawił się na boisku wśród oparów…

-Dobra! – stwierdził Marek, którego rozproszyło porozumiewawcze mrugnięcie okiem Bulbasaura. – Jeśli jego atak nie da się obniżyć, my zwiększymy swój! Skowyt, Mightyena!

-Nie damy im! Bulbasaur, Warczenie! – nakazał Tomek.

' ' Gdy Mightyena skończył wyć z pyskiem uniesionym do sufitu, Bulbasaur nareszcie się podniósł. Jego brwi skrzywiły się, gdy z jego ust przez zaciśnięte zęby zaczęło dobiegać groźne pomrukiwanie. Mightyena cofnął się niepewnie dwa kroki do tyłu, co zaskoczyło lidera. Tomek nie był jednak szczególnie zadowolony. Porównanie mocy Skowytu i Warczenia wypadało na korzyść ataku Mightyeny.

-Taka prędkość, jak ostatnio! Obalenie! – nakazał Marek.

-Unik i cios Dzikim Pnączem! – wypowiedział najszybciej jak mógł Tomek, pamiętając o ciosie, jaki otrzymał Lotad.

' ' Tym razem chłopak skupił się na trzymaniu oczu otwartych. Mightyena przebiegał całe boisko z nadnaturalną prędkością, pozostawiając z sobą białą smugę w kształcie podobnym do swojej sylwetki.

' ' Bulbasaur, niezrażony, wyciągnął Dzikie Pnącze, po czym uderzył nim w ziemię. Wybił się w górę znacznie szybciej, niż gdyby próbował to zrobić na nogach. Zaskoczony Mightyena wyhamował tuż przed nogami Tomka. Podniósł łeb do góry, by zobaczyć szybującego w powietrzu przeciwnika. Ku zdziwieniu Marka, a nawet Tomka, Mightyena otrzymał cios drugim Dzikim Pnączem idealnie w środek głowy. Bulbasaur, który użył ataku z zaskoczenia w powietrzu, opadł swobodnie na ziemię pod nogami Marka, natomiast jego przeciwnik rozłożył się u stóp Tomka.

-Grzeczny Mightyena – powiedział z przekąsem wyzywający.

-Musimy ich pokonać! – powiedział wyraźnie zdenerwowany niepowodzeniem lider. – Czas na Gryzienie!

-Bulbasaur, zaatakuj Uderzeniem… - powiedział Tomek.

' ' Widząc jak dwa Pokémony pędzą, by zaatakować się z pełną mocą przemknęło mu przez myśl, że zwykłe Uderzenie na pewno nie wystarczy. Po chwili zastanowienia dodał:

-W głowę!

-W głowę? – pytającym tonem powtórzył Marek.

' ' Tymczasem tuż przed zderzeniem Mightyena otworzył szczękę, jak gdyby chciał połknąć przeciwnika w całości. Tymczasem Bulbasaur wybił się w górę tylnymi nogami. Przeskakując nad pyskiem, uderzył swoją głową w czoło Mightyeny. Zaskoczony Pokémon-hiena opadł na ziemię, gdy Bulbasaur spokojnie zwinął się w kulkę i po jego karku przetoczył na tyły przeciwnika.

-Mightyena, wstań, proszę – w głosie Marka dało się słyszeć nutkę rozpaczy.

-Świetnie, Bulba! Teraz Ostry Liść! – rozkazał Tomek.

' ' Chłopak z miną ukazującą determinację obserwował, jak z podstawy bulwy na grzbiecie Bulbasaur wypuszcza kilkadziesiąt ciemnych, sercowatych liści. Mightyena, próbując się podnieść, przyjęła ostrzał z pełną mocą. Marek z przerażeniem w oczach obserwował, jak jego pierwszy Pokémon sunie ponad ziemią, po czym ląduje niezwykle osłabiony na pysku. Jego sierść była cała zmierzwiona od ataków dziesiątek Ostrych Liści.

-Ten atak nie powinien być normalnie aż taki silny – powiedział Marek. – Dziesięć dni temu był strasznie niedopracowany!

-Przyjrzyj się – stwierdził Tomek. – To było krytyczne trafienie. Ostre Liście mają zwiększoną szansę na ich zadawanie, tak jak Murkrowy ze Superszczęściem.

' ' Marek zazgrzytał zębami. Mightyena, zaciskając powieki, podniósł się na nogi. Lider westchnął, po czym wziął głęboki oddech. Tomek kątem oka dostrzegł, że Ksenia przy linii bocznej zakryła wyszminkowane na czarno usta dłońmi. Bransoletki na jej rękach brzęczały, gdy Marek mówił:

-Doszedłeś bardzo daleko, Tomek… W zasadzie zasługujesz na to, by dostać Odznakę Ciemnicy, już dawno nikt nie unikał ataków Mightyeny tak długo, przy okazji go atakując.

' ' Chłopak uśmiechnął się, słysząc pochwały. Przez chwilę pomyślał, że Marek może nawet poddać walkę. Bulbasaur ciężko oddychał, dawał z siebie wszystko, i mogło zabraknąć mu energii na kontynuowanie walki.

' ' Na twarzy Marka nagle pojawił się cień. Chmury ponownie przesuwały się ponad halą, utrudniając światłu przenikanie przez okna.

-Ale nie mogę sobie odmówić przyjemności walczenia z tobą jeszcze raz, z całych sił. Dlatego muszę wygrać tą walkę! A Mightyena na pewno sobie poradzi, używając ostatecznej broni!

-Ten Bulbasaur może tego nie znieść! – powiedziała oskarżycielskim tonem Ksenia. – Chcesz takiej wygranej?!

-Jako lider Stadionu Pokémon w Łodzi mam zrobić wszystko, by mieć pewność, że wyzywający nadaje się do zawodów Ligi Pokémon – odparł spokojnie Marek. – Gotów na Hiperpromień?

' ' Tomek zachwiał się. Bulbasaur otworzył szeroko usta, wyczuwając nadchodzące problemy. Spearow i Torchic zaćwierkały, zdumione. Wojtek, pod wrażeniem, nie mógł powstrzymać się od komentarza.

-Hiperpromień to jeden z najpotężniejszych znanych ataków! Co prawda, Mightyena nie nadaje się szczególnie do niego, bo specjalizuje się w atakach fizycznych, a nie specjalnych, ale…

-Ale to wystarczy – stwierdził Marek. Widząc, że jego pupil po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiecha się, kontynuował walkę. – Wyceluj Hiperpromień!

-Bulbasaur! – wykrzyknął Tomek. – Nie daj się trafić! Biegaj dookoła!

' ' Pokémon trawiasty usłuchał rozkazu. Przebierał swoimi krótkimi, seledynowymi nóżkami jak szalony, chcąc uniknąć ataku. Cień pokrył całe boisko. Tymczasem poobijany Mightyena, bez ruchu, zaczął formować niewielką, pomarańczowożółtą kulkę wewnątrz swojego szeroko otwartego pyska.

' ' Tomek nie był pewien, jak przeciwnik zamierza trafić, nie namierzając celu. Zaskoczony tym samym Bulbasaur zatrzymał się na chwilę, by odsapnąć. W mgnieniu oka z kulki w kierunku Pokémona Tomka wyfrunął wąski, skoncentrowany jasnożółty promień. Jego blask rozświetlił salę. Tomek otworzył usta, by krzyczeć. Bulbasaur chciał odskoczyć. Naprężył mięśnie do uniku.

' ' Nie zdążył.

' ' Hiperpromień uderzył Bulbasaura w podbrzusze. Ciągle uderzając, pchnął go na najbliższą ścianę, na którą Pokémon Tomka wpadł z ogromnym impetem. Zsuwając się na łapy, Bulbasaur z ledwością mógł utrzymać równowagę.

' ' Marek uśmiechał się. Tomek pomyślał, że cała praca, jaką włożył w przygotowania, była bezcelowa. W tym momencie Mightyena zamknął pysk. Zacisnął powieki. Jego ból stawał się nie do zniesienia. Do hali znowu wpadło mnóstwo światła.

' ' Tomek usłyszał za sobą dziwny, szeleszczący dźwięk. Przywiódł mu na myśl trawę na łące, którą wiatr rozwiewał we wszystkich kierunkach. Obrócił się, by zlokalizowac jego źródło. Zobaczył Bulbasaura, otoczonego zielonkawą poświatą. To ona wydawała ten niespotykany dźwięk. Stał pewnie na swoich czterech łapkach, powoli podchodząc do chwiejącego się Mightyeny.

' ' Tomek rozpoznał aurę. To było Zarośnięcie, specjalna zdolność Bulbasaura. W chwili, gdy był skrajnie wyczerpany, pojawiała się zielona poświata, dodając sił jego atakom trawiastym.

' ' Bulbasaur podszedł tuż pod pysk zmęczonego przeciwnika. Mightyena otworzył jedno oko, pokazując zadowolony wyraz twarzy. Lekko kiwnął łbem, jakby dziękował przeciwnikowi za walkę. Bulbasaur resztkami sił wyciągnął spod bulwy Dzikie Pnącze.

-Kończ – powiedział Tomek; jego nerwy były na granicy wytrzymałości.

' ' Bulbasaur zrobił zamach Pnączem, które również otoczone było zielonkawą poświatą. Jednym, szybkim ruchem uderzył Mightyenę w policzek. Mroczny Pokémon ugiął się w kolanach i upadł przed Bulbasaurem. Hala powoli wypełniała się na powrót światłem słonecznym. Mały trawiasty Pokémon spoglądał z satysfakcją na pokonanego przeciwnika.

-Zwycięzcą siódmej rundy jest Bulbasaur! – ogłosiła Ksenia, unosząc wysoko zieloną chorągiewkę. – Cały mecz wygrywa wyzywający Tomasz z Tomaszowa i zdobywa Odznakę Ciemnicy!

' ' Aura wokół Bulbasaura zanikła. Pokémon z bulwą na grzbiecie upadł z wykończenia. Tomek podbiegł do niego i wziął podopiecznego w ramiona, całując go w czoło. Marek podszedł do Mightyeny, którego pogłaskał po grzbiecie.

' ' Na trybunach panowała euforia. Spearow i Torchic podskakiwały na swoich nóżkach, trzymając się za skrzydła. Ćwierkały, rozemocjonowane. Wojtek oparł się wygodnie na siedzeniu, uśmiechnięty.

-Nieźle – stwierdził. – Może będą z niego ludzie.

-Dobry Hiperpromień Mightyena – pochwalił swojego pierwszego Pokémona Marek. – Mój malutki Poochyena bardzo wyrósł przez te lata, ewoluował i nauczył się Hiperpromienia. Przed twoim Bulbasaurem też jest pełno sukcesów.

-Dzięki – powiedział Tomek, ściskając wyczerpanego, ale uśmiechniętego Bulbasaura. – To była naprawdę niezła walka.

-A teraz – Marek sięgnął do kieszeni spodni – jako dowód twojego zwycięstwa chciałbym dać ci Odznakę Ciemnicy!

' ' W dłoni lidera spoczywała niewielka blaszka, czarna, w kształcie równej czteroramiennej gwiazdki. Tomek niepewnie wziął ją. Była bardzo zimna i miała ostre kanty. Chłopak stwierdził, że powinno mu to przypominać, jak ciężko było ją zdobyć.

-Dzięki, Marek! – krzyknął, wyciągając rękę do góry. – Mam Odznakę Ciemnicy!

-Brawa – powiedziała, siląc się na obojętność Ksenia. – Nie spodziewałam się tego. Nie przejmuj się tym, i tak kiedyś go pokonasz – dodała, kierując słowa do Wojtka.

-Jasne – odparł pewien siebie chłopiec – ale to będzie trudniejsza walka, niż myślałem.

' ' Marek, Ksenia i Wojtek zgodnie bili brawo, gdy Tomek i Bulbasur śmiali się głośno, podskakując z radości. Promienie światła odbijały się od czarnej Odznaki Ciemnicy między palcami chłopaka.

-Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powalczymy – powiedział lider.

-Masz to jak w banku. Będę ćwiczył – odparł Tomek.

-Można wiedzieć, jaki jest następny punkt programu? – spytał zainteresowany Marek.

-Stadiony w Toruniu i Bydgoszczy! – stwierdził. – Dawid i Patryk pewnie już tam są.

-Powodzenia – powiedziała Ksenia. – Nie przynoś naszej hali wstydu i pokaż, że coś potrafisz.

-Po drodze powinniśmy zrobić sobie jakąś imprezę w ramach nagrody – zaproponował Wojtek. – Niedaleko stąd jest park Arkadia, całkiem przyzwoity.

-Więc naszym następnym celem jest Arkadia – powiedział Tomek.

' ' Chłopak wyjrzał przez okno przy suficie hali. Promienie słońca oślepiały go. Białe chmury sunęły po niebie na północ. Tam, gdzie mieli dalej zdobywać odznaki.

* * *

' ' Ojciec Liwii potarł ręką czoło. Stał pośród kilku białych, marmurowych kolumn ustawionych w koło. Spoglądał na jezioro, w którym pod wpływem silnego wiatru tworzyły się fale. Z jego prawej strony nadeszła Sabrina, opuszczając pomarańczowe słuchawki na ramiona białego płaszcza. Wiatr szarpał jej długimi, kasztanowymi włosami na wszystkie strony.

-Moi ludzie skończyli pracę – powiedziała spokojnie. Za nią pojawiło się kilkunastu wysokich, umięśnionych, ogolonych na łyso mężczyzn. Wszyscy ubrani byli w białe, obcisłe stroje, obecnie zabrudzone ziemią.

-To dobrze – pochwalił kobietę szef. – Czy wszystko jest przygotowane na jutrzejszy dzień?

-Operacja „Dwudziesty trzeci września” zakończy się pełnym sukcesem.

' ' Mężczyzna zwrócił wzrok na jezioro. Każda fala połyskiwała jasnym, słonecznym światłem. Denerwował się. Następnego wieczora musiał dokonać jednej z najtrudniejszych rzeczy w życiu.

'

'


'

'

'

Pokémony, które wystąpiły w tym rozdziale (najedź myszką, żeby przeczytać imię):

#001 Bulbasaur #270 Lotad #029 Nidoran (samica) #021 Spearow #209 Snubbull #211 Qwilfish #255 Torchic #434 Stunky #198 Murkrow #228 Houndour #273 Seedot #318 Carvanha #262 Mightyena

Powrót